Rodzice cały czas powtarzają mi, że na pewno spotkam tu nowych ludzi i znajdę nowych przyjaciół. Tylko, że ja nie chcę znaleźć sobie nowych przyjaciół! W ogóle ich nie rozumiem, jak oni mogli mi coś takiego zrobić! Mówiłam im, że chcę zostać w Polsce, że nie chcę przeprowadzać się do Londynu. Mam w końcu prawie 18 lat i sama mogę decydować o moim życiu. Ale oni postawili na swoim. I wylądowałam w Londynie! Rodzice twierdzili, że powinnam się cieszyć, że zamieszkam właśnie w takim mieście, że nie jedna osoba w moim wieku chciałaby być w mojej skórze. Ale ja nie jestem z tego powodu szczęśliwa.
Od kiedy się dowiedziałam, że mamy się przeprowadzić do Londynu, nie odzywałam się do nich. Nasze krótkie wymiany słów zazwyczaj kończą się kłótnią. Więc po co mam się do nich odzywać? Wystarczająco zniszczyli moje życie... Gdy jechaliśmy taksówką, mama pokazywała mi i mojej szczeniakowatej siostrze ciekawe zakątki miasta. Nie chciałam jej słuchać. Nałożyłam moje kolorowe słuchawki na uszy i pogłośniłam muzykę tak, żeby nikogo nie słyszeć. Po trzydziestu minutach dojechaliśmy do naszego nowego „domu”. Wysiadając z samochodu zauważyłam tłum rozkrzyczanych nastolatek. Spojrzałam na nie z lekkim poirytowaniem. Po jakiś trzech minutach znalazłam się w swoim „nowym” pokoju. Rozpakowałam się, obkleiłam ścianę zdjęciami moimi i moich przyjaciół. Zrobiłam kilka innych rzeczy, żeby poczuć się tak jak w Polsce. Gdy skończyłam był już późny wieczór. Położyłam się na moim nowym łóżku. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Mama obudziła mnie rano. Byłam na nią zła. Spojrzałam na zegarek na którym widniała godzina 7:03. Wstałam i poszłam do łazienki. Wzięłam szybką kąpiel, wyprostowałam włosy,ubrałam i pomalowałam się. Po jakiś 30 minutach zeszłam do kuchni, gdzie czekało na mnie śniadanie. Spojrzałam na moich rodzinę i wyszłam z kuchni.
- Wychodzę, nie jestem głodna. Zjem coś w szkole. - powiedziałam i wyszłam.
Do szkoły miałam tylko dwie ulice, więc po 6 minutach byłam już przed wielkim gmachem mojej nowej szkoły. Gdy weszłam czułam jak wszyscy się na mnie dziwnie patrzą. Nie zwracałam na nich najmniejszej uwagi. Skierowałam się do sekretariatu, gdzie miałam dostać mapkę szkoły i kluczyk do szafki.
- Dzień dobry. Ja jestem Ania. Ta nowa uczennica.
- O! Witaj. Przyszłaś zapewne po mapkę i po kluczyk do szafki – odpowiedziała starsza miła pani.- Tak – potwierdziłam kiwając głową.
- Proszę tu masz mapkę, a tu masz kluczyk. Twoja szafka ma numer 304. - powiedziała staruszka podając mi klucz i kartkę A4.
Zadzwonił dzwonek i starsza pani oznajmiła mi:
- Chodź zaprowadzę Cię do klasy. Nie przeraź się. Wiesz to jest szkoła prywatna. Więc chodzą tu rozpieszczone i sławne dzieciaki.
- Zdaje sobie z tego sprawę, ale dlaczego mi to pani mówi.- Bo widzę, że jesteś całkiem inna i wiem, że będzie ci trudno. Tym bardziej w twojej klasie. Musisz wiedzieć, że do tej klasy chodzą plastikowe dziewczyny. - dodała kobieta.
- Dziękuje, że mi to pani mówi. - uśmiechnęłam się do sekretarki.
- To tutaj. Gotowa aby wejść? - pokiwałam jej twierdząco głową, po czym weszła do środka, a ja za nią. - Przepraszam. Pani Smith to jest nowa uczennica. - powiedziała i wyszła.
- Dzień dobry, cześć – powiedziałam, słysząc szepty w całej klasie.
- Witaj. Przedstaw się nam i powiedz nam coś więcej o sobie. - zaproponowała mi nauczycielka.
- Mam na imię Ania i pochodzę z Polski... Właśnie się tu przeprowadziłam...Mam prawie 18 lat. Bardzo się cieszę, że będę chodzić z wami do klasy – dodałam z sarkazmem.
- A lubisz marchewki?
- Louis! - krzyknęła nauczycielka na chłopaka o olśniewającym uśmiechu. - Dziękujemy ci Aniu. Usiądź koło Marty. - pokazała mi na wolne miejsce obok blondynki.
Usiadłam koło niebieskookiej blondynki, która uśmiechnęła się do mnie.
- Cześć, jestem Marta. - wyciągnęła rękę tak żeby nikt nie widział.
- Ania. Miło mi cię poznać.- Nie przejmuj się Louis'em . Pyta o to wszystkie ładne dziewczyny.
Przez resztę lekcji przesiedziałam w ciszy czytając „karteczki” od moich nowych kolegów i koleżanek z klasy. Wyrażali w nich chęć do poznania, prawili komplementy oraz podawali numery telefonów. W końcu zabrzmiał dzwonek na który oczekiwałam... Wszyscy wybiegli z klasy... Tylko ja wyszłam z niej ostatnia. Szukając mojej szafki wpadłam na bruneta, który spytał się mnie czy lubię marchewki.
- Przepraszam... Nie chciałam, naprawdę. - wydukałam, a chłopak uśmiechnął się do mnie.
- Nic nie szkodzi. Pomóc ci w czymś? - spytał się, a ja poczułam jak się rumienie.- Nie... Znaczy tak. Nie mogę znaleźć mojej szafki. W Polsce takich nie ma i nie orientuje się w numeracji tych półek. - tłumaczyłam brunetowi.
- Spokojnie, rozumiem! Jaki masz numer? - po raz kolejny spytał się mnie. -304... -powiedziałam i pokazałam mu numerek na kluczyku.
- Chodź, pokaże ci... A tak w ogolę to ja jestem Louis.
- Ania.
Resztę drogi spędziliśmy w ciszy. Gdy już doszliśmy do szafki z numerem „304” Louis spytał się mnie
- Chciałabyś zjeść z nami lunch?
- Z nami? - spytała się patrząc na niego jak na ufo.- No wiesz... Ze mną i z tym kolesiem, którym siedziałem na biologii. Jeszcze z tymi dwoma, którzy siedzieli przed nami i tym jednym za mną.
- Z miła chęcią... Na następnej przerwie? Louis gdzie mamy kolejną lekcję?
- Na drugim piętrze w sali 28. - uśmiechnął się po czym zniknął z pola widzenia.
________________
Mam nadzieję, że wam się spodoba. Zachęcam do komentowania :)
O chłopcach będzie w 2 części.
Komentujcie proszę!!! Przepraszam za błędy.
świetny rozdział :) mam nadzieję że ta historia będzie ciekawa. czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńwow, zapowiada się bardzo interesująco ^.^ lubię takie opowiadania, a zwłaszcza gdy toczą się w szkole ;D są takie lekkie i przyjemne ;) nie mogę się doczekać, co będzie dalej ;D [btr-here-with-me]
OdpowiedzUsuń@Kramel97
noooo nowy rozdział! xd Prosze, prosze, prosze. To opowiadanie jest świetne ;D
OdpowiedzUsuńAle super, że Ania poznała już Louisa :) Ciekawa jestem co będzie dalej i jak odnajdzie się w szkole :) [help-me-see]
OdpowiedzUsuńFajny <333 licze ze bd jeszcze bardziej ciekawe w natepnych rozdzialach xxx
Usuń@KingaKik