środa, 7 listopada 2012

Rozdział 25 "Pakowanie"

Następnego dnia wieczorem razem z rodziną Zayn'a świętowaliśmy urodziny Saafy. Chłopak zadzwonił do siostry w momencie kiedy zdmuchiwała świeczki. Nie wiedziałam co jej powiedział, ale dziewczyna uśmiechnęła się jak odpowiedziała. Gdy się rozłączyła rozpłakała się. Szybko podeszłam do niej.
- Ej co się dzieje. Masz dzisiaj urodziny, nie możesz płakać. - przytuliłam ją. - Nie płacz.
- Bo ja tak bardzo chciałabym, żeby on tu był. - otarła łzy, które spływały jej po policzku.
- Mimo tego, że Zayn'a nie ma tu fizycznie, to on tu jest teraz sercem. Masz na dowód to, że do ciebie zadzwonił. Uwierz mi chciałby tu być. Ma dla ciebie nawet prezent.  - podeszłam do torebki i wyciągnęłam prezent od mojego chłopaka dla jego siostry i podałam jej. - Proszę.
Dziewczyna szybko otworzyła.
- Bilet lotniczy do Ameryki? I to za miesiąc wylot? Na prawdę to dla mnie? -uśmiechnęła się.
- Tak polecisz ze mną do chłopaków, a to jest prezent ode mnie. - podałam jej koperte.
- Co to?
- Otwórz.
Mała zrobiła to co jej powiedziałam i wyciągnęła bilet VIP na najbliższą galę muzyczną, na której wystąpią chłopcy. Co prawda dostałam dwa bilety od Zayn'a i nie miałam kogo zabrać.
- Serio? To dla mnie? - pokiwałam jej twierdząco głową - Dziękuje, to najlepsze prezenty jakie mogłam dostać.
Wszyscy zgromadzeni zaczęli się uśmiechać. Pod koniec dnia Saafa stwierdziła, że to najlepsze urodziny jakie miała w życiu.

Rano wybrałam się z Doniyą na zakupy, a wieczorem musiałam już niestety wracać do domu, aby się spakować, bo za dwa dni lecę do chłopaków na tydzień. Po kilkugodzinnym maratonie spędzonym w sklepie ze starszą siostrą Zayn'a moja walizka nie mogła się dopiąć. Jakimś cudem dziewczyny pomogły mi ją zapiąć. Na lotnisko zawiozła mnie starsza siostra Zayn'a wraz ze swoim chłopakiem. W Londynie w sali przylotów czekała na mnie mama i jej kolega, pan Tomek. Uśmiechnęłam się, gdy tylko ich zobaczyłam razem. Tak bardzo bym chciała, żeby byli razem. Polubiłam faceta. Zresztą nie może rozpamiętywać pół życia o ojcu. Podwieźli mnie do domu i pojechali dalej obejrzeć mieszkanie dla mamy. Weszłam do kuchni gdzie zawsze panował lekki chaos. Zrobiłam sobie kawę i poszłam do siebie na górę. Rozpakowałam się. Nowe ciuchy włożyłam do szafy. Mam wielką nadzieję, że spodobają się mojemu chłopakowi. Wypiłam kawę i stwierdziłam, że powinnam zacząć sprzątać w domu, bo się nie wyrobie do powrotu chłopaków. Nie chcieliśmy sprzątaczki to sami sprzątamy, a właściwie to ja sprzątam. Przeszłam po każdym pokoju i zebrałam rzeczy do prania. Posegregowałam wszystkie ciuchy i wrzuciłam pierwszą turę prania. Zaczęłam porządki od kuchni. Wyrzuciłam wszystko z wszystkich półek. Mieliśmy w domu tyle nie przydatnych rzeczy. Większość z nich trafiło do kosza. Gdy skończyłam układać w szafkach, wytarłam wszystkie blaty to umyłam podłogę. Wywiesiłam pranie i znalazłam klucz do prywatnego pomieszczenia One Direction. Cały Niall, zostawia wszystko gdzie popadnie. Weszłam do pokoju, w którym byłam parę razy. Niby tam chłopcy mieli wszystkie instrumenty i teksty na płyty. To był tak zwany tajny pokój i tylko oni mieli do niego klucz. W środku leżały zapakowane paczki, zabawki i przytulanki. Były też przydatne rzeczy. Bardzo się zdziwiłam na ich widok. Stwierdziłam, że jak byłam w ciąży i nie byłam z Zayn'em, a on wtedy wiedział, że zostanie tatą to liczył i czuł, że będziemy razem. Kupił te wszystkie rzeczy dla naszego dziecka. To było słodkie. Spojrzałam na rysunki na meblach. Było łóżeczko, przewijak, kilka półek, szafka. Rozpłakałam się. Wtedy zrozumiałam, że na prawdę mu na mnie zależy.

Wieczorem do domu wróciła mama oznajmiając, że znalazła mieszkanie. Byłam dumna.
- A co z domem, w którym mieszkaliśmy? - spytałam.
- Za kilka dni mam umówione spotkanie z osobą, która chce kupić. A czemu pytasz? - spytała zdziwiona.
- Chodzi mi o altance w ogrodzie. Chciałabym kawałek belki z niej. - uśmiechnęłam się.
- Kawałek belki? - zdziwiła się - Ty zawsze masz idiotyczne pomysły. - spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem - Dobrze, możesz sobie kogoś załatwić, żeby wyciął ten kawałek.
- Dziękuje, to dla mnie bardzo ważne. Wiesz Zayn wyrył tam nasze imiona. - uśmiechnęłam się. - a co do twojego mieszkania. Za dwa tygodnie wracam i razem jedziemy wybrać farbę i kupić meble.
- Dobrze, nawet chciałam cię o to poprosić. Jest śliczne i jasne. Aż się zdziwiłam, że za taką cenę są 4 sypialnie, salon, kuchnia i 3 łazienki. Spodoba ci się jak tylko zobaczysz. - uśmiechnęła się - Pójdę już spać. Dobranoc córeczko.
- Dobranoc mamo. Ja też pójdę spać, bo jutro muszę się spakować i iść do sklepu. Niall ponoć wyjadł całą walizkę jedzenia i muszę mu coś kupić. Śpi dobrze.

Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi. Przede mną stał facet z ślicznym bukietem.
- Kwiaty dla pani. Proszę o pokwitowanie odbioru - wystawił kartkę i długopis.
Odebrałam bukiet i weszłam do salonu. Włożyłam do wazonu i zaczęłam szukać jakieś karteczki. Między różowymi goździkami, a ozdobnymi zielonymi liśćmi była niebieska koperta. Wyciągnęłam ją i szybko otworzyłam.
"Tak, się ciesze, że już jutro się spotkamy. Mam dla ciebie niespodzianki. Kocham Cię i tęsknie. Z."
Uśmiechnęłam się już po przeczytaniu pierwszego zdania. Byłam bardzo ciekawa co mój ukochany przygotował dla mnie, co to były za niespodzianki. Chciałabym być już w USA przy nim. Zaczęłam zastanawiać się co on znowu wymyślił.

Weszłam do kuchni, żeby zrobić sobie i mamie śniadanie. Pokroiłam ogórki, pomidory, dorzuciłam troche oliwek, dodałam trochę sera mozzarella  Zrobiłam jeszcze coś do jedzenia. Gdy tylko mama weszła do kuchni bardzo się zdziwiła.
- A co tu się dzieje? - spytała.
- Zrobiłam śniadanie. - uśmiechnęłam się.
- Takie? Wydoroślałaś. Jestem pod wielkim wrażeniem.. Nigdy w domu nie było takich posiłków. - usiadła za stołem
- U nas w domu nie, ale tutaj takie robię. Mam piątkę dzieci do na karmienia. Każdy je co innego. Dużo się nauczyłam odkąd sama... odkąd zamieszkałam z chłopakami. - położyłam herbatę na stole. - To co jemy?
- Jemy, jemy. - uśmiechnęła się i nałożyła sobie trochę sałatki. - Powiedz mi... Oczywiście jak myślisz.. czy Julka chciała by zamieszkać ze mną?
- Nie wiem. Wydaje mi się, że przyzwyczaiła się do tej sytuacji. Ma tu osobny pokój, ale więcej czasu przebywa u Harry'ego. Nie martw się! Wszystkiego pilnuje! - zaśmiałam się - Jak chcesz to mogę z nią pogadać.
- Jeśli możesz byłabym ci wdzięczna.
Zaraz po posiłku poszłam się przebrać i  wyszłam do sklepu. Musiałam kupić jedzenie naszemu małemu głodomorkowi. Biedactwo dzwoniło do mnie, żeby się upewnić, że pamiętam o jego jedzeniu. Swoją drogą ile on tam musi jeść, że wyjadł całą walizkę jedzenia  Chyba, że chłopcy mu pomagają. Hmm... I tu jest pytanie... ile mam kupić tego jedzenia. Wrzuciłam do koszyka wszystko co lubi: żelki, ciastka, cukierki i inne przetwory do jedzenia. Gdy wróciłam do domu i odłożyłam wszystko do kuchni, zadzwoniłam do Louis'a.
- Hej kochanie. Dawno cię nie słyszałem. - zażartował sobie.
- Ja też za tobą tęsknie. Są gdzieś chłopcy obok ciebie?
- Chyba żartujesz? Do łóżka razem jeszcze w piątkę nie chodzimy. - w tym zdaniu przypomniał mi, że u nich jest noc.
- Przepraszam, zapomniałam o tej różnicy czasowej. Chciałam się tylko zapytać czy coś wam zabrać?
- Jeśli możesz to zabierz mi moją książkę. Leży u mnie na półce nocnej. - ziewnął.
- Okej. Zadzwonię do was jak wstaniecie. Bądźcie za sześć godzin na Skype. Pa. - szybko rozłączyłam się.
Odłożyłam telefon na stoliku w salonie i zaczęłam obliczać, która może być teraz godzina w Chicago. Skoro u nas jest godzina dziesiąta to prawdopodobnie u nich jest czwarta w nocy. Mam nadzieję, że Louis się nie obrazi na mnie za ten telefon, bo jak to on mówi "Nie wyspany Louis to zły Louis". Miejmy nadzieję, że szybko zasnął.

Poszłam do garderoby i wciągnęłam na siebie jakieś dresy. Wyciągnęłam dwie walizki. Usiadłam na podłodze w pomieszczeniu zwanym "szafą". Zaczęłam się przyglądać moim ciuchom i zastanawiać się co mam spakować. Postanowiłam, że będę czarować mojego chłopaka w uroczych sukienkach, których tak rzadko bywam. Spakowałam śliczną czarną sukienkę do kolana, łososiową zwiewną kreacje, turkusową sukienkę  którą kupił mi Zayn i dziesięć innych. Dołożyłam do tego jeszcze jakieś leginsy i coś na ramiona. Schowałam jeszcze awaryjnie dwie pary rurek, jakieś t-shirt'y i swetry. Do mojej wielkiej walizki włożyłam jeszcze pięć par szpilek, trampki i baleriny. Dorzuciłam jeszcze kosmetyczkę i zamknęłam torbę. Chciałam ją zasunąć i nie mogłam.
- Dawaj! No nie bądź taka! No!! Nie rób mi tego! - krzyczałam
- Co tu się dzieje? - wbiegła do garderoby mama
- Torba nie chce mi się zamknąć, a jeszcze jedzenie. - odpowiedziałam
- Przynieś wszystko co masz jeszcze do spakowania. Pomogę ci.
- Już. Tylko w tym problem, że nie wiem co mam chłopakom zabrać.
- To dzwoń do nich.
- Mamo u nich jest piąta rano.
- Dobra, to zostawimy trochę miejsca na ich rzeczy. Przynieś te jedzenie Niall'a.
Zrobiłam to o co mnie mama prosiła. Gdy po pięciu minutach wróciłam moje ciuchy były spakowane, a w każdej walizce było połowę wolnego miejsca. W pakowaniu moja mama jest mistrzem.
Około piętnastej zadzwonili do mnie chłopcy.
- Cześć kochanie - usłyszałam mojego chłopaka
- No hej skarbie - odezwał się Lou
- Louis nie pozwalaj sobie - warknął mój zabójczo przystojny chłopak.
- Już nie mogę się doczekać... - krzyknął Niall
- Tęsknimy - Harry pewnie wyrwał słuchawkę.
- Też za wami tęsknie i chciałabym być już u was... jeszcze mnie czeka trochę siedzenia w samolocie. Słuchajcie.. co mam wam zabrać? - spytałam
- Mi do szczęścia jesteś tylko ty potrzebna - powiedział Zayn
- Rozumiem, że coś przeskrobałeś.
- Nic, a nic. Tylko cholernie mi ciebie brakuje, ale to już jutro. Kocham cię.
- Ja mówiłem ci o książce, a Niall przypomina o jedzeniu. - powiedział radosny Lou.
- Wszystko spakowane. Liam, Harry, a wam co zabrać?
- Mi zeszyt z tekstami. Wiesz, ten w którym pisze piosenki. Jest na moim łóżku. - wymamrotał Liam.
- A ja cię poproszę o moją kamerę. Leży na komodzie u mnie w pokoju. - wykrzyczał Harry.
- Okej. Więc zeszyt dla Liam'a i kamera dla Hazzy. Dobrze, więc zostaje mi trochę miejsca mi biżuterię. Muszę kończyć. Do jutra. - wypowiedziałam z radością, że jutro ich zobaczę.
Rozłączyłam się i poszłam po zeszyt i kamerę i włożyłam do walizki. Zostało mi jeszcze trochę miejsca. Dołożyłam jeszcze trochę biżuterii, prostownice i lokówkę. Byłam dumna i wdzięczna mamie, że pomogła mi się spakować. W podziękowaniu zaprosiłam ją na kolację do najlepszej bałkańskiej restauracji. Mama uwielbia takie smaki. Świetnie spędziłyśmy razem wieczór. Do domu wróciłyśmy po północy i od razu położyłyśmy się spać.


_______________________________________________
Kolejny rozdział... mam nadzieje, że nie najgorszy ;) Rozdział dodałam dzisiaj z powodu, iż chłopcy powiedzieli do nas "KOCHAMY WAS" :) Przepraszam za błędy. Nie obiecuję, kiedy kolejny rozdział.
Bardzo proszę o komentarze :) X

piątek, 7 września 2012

Rozdział 24 "Rodzinnie"


Samolot, którym lecią chłopcy właśnie wzbił się w powietrze. Pomachałam po raz ostatni i skierowałam się w strone drzwi. Wynajęty samochód, który przywiózł nas na lotnisko odjechał. Złapałam więc taksówkę. Obserwowałam ludzi, którzy mokną. Uwielbiałam pogode w Londynie. Szczególnie dzisiaj. Nagle usłyszałam sygnał w moim telefonie. Szybko odebrałam, nie patrząc kto dzowni.
- Ania? Cześć skarbie - usłyszałam głos mojej mamy - Słyszałam, że chłopcy polecieli dzisiaj do Ameryki. Mam nadzieje, że ty jesteś odpowiedzialna i w twoim stanie nie poleciałaś. Wogóle to co sobie ten chłopak myśli. Zostawił cie samą, a to lada dzień. - nie dała sobie przerwać. - Jesteś w Londynie? Mogę wpaść do ciebie?
- Jesteś w Londynie?! - zdziwiłam się - Tak, za godzinę będę w domu.
- To bard...
- Mamo, mam drugie połączenie musze kończyć. Pa.
Rozłączyłam się szybko. Spojrzałam na ekran telefonu. Mama mojego chłopaka dzwoniłla do mnie.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, Aniu. Czy Zayn już poleciał?
- Tak, właśnie wracam z lotniska. Nie informował panią o tym? - spytałam się zdziwiona.
- Nie, rozmawialiśmy, ale zapomniałam mu przypomnieć, żeby wysłał te bilety co kupił na urodziny siostry.
- Moge je wysłać, wiem gdzie są. - odpowiedziałam. - Albo wie pani co, przyjadę do Bradford. Oczywiście jeśli mogę.
- No pewnie, że możesz. - ucieszyła się kobieta - Jesteś prawie częścią rodziny.
- Dziękuje, to bardzo miłe to co pani mówi.
- Dowidzenia Ani. - pożegnała się ze mną.
- Dowidzenia.
Taksówka zatrzymała się przed moim domem. Zapłaciłam kierowcy i wyszłam z samochodu. Szybko przebiegłam odcinek dzielący pojazd od drzwi, ponieważ deszcz się nasilił. Weszłam do środka. Ściągnęłam trampki i rzuciłam je w kąt. W salonie włączyłam muzyke dość głośno i sprawdziłam poczte.
- Do Harry'ego, do Liam'a, do Harry'ego, do Louis'a, do Harry'ego, do Zayn'a, do Harry'ego, do Niall'a, do Harry'rgo, rachunek, do Louis'a.... mówiłam pod nosem przeglądając dalej koperty - Cholera jasna czy w tym domu mieszka tylko Harry i spółka?!!! - krzyknęłam - Zaraz pomyśle, że rachunki to listy do mnie.
Posegrowałam listy. Ostatni list był zaadresowany do mnie. Wzięłam koperte i usiadłam po turecku na dywanie. Szybko odtworzyłam i przeczytałam. Nie mogłam uwierzyć w to co było tam napisane.  Uniwersytet, do którego miałam chodzić przyjął mnie z powrotem na kurs przed studiami. Byłam bardzo zaskoczona, ponieważ poprzednim razem tydzień przed studiami zrezygnował z kursu, bo się dowiedziałam, że zostane matką. A ten Uniwersytet mało kiedy daje drugą szanse. Byłam przeszczęśliwa. Nareszcie mogę iść na studia. Moją radość przerwał dzwonek do drzwi. Wstałam z podłogi i schowałam listy do szuflady. Podeszłam do drzwi i je odtworzyłam. W progu stała moja mama z wielkim pluszowym misiem. Z wielkim uśmiechem mnie uściskała.
- Jak się ciesze, że nie poleciałaś. - kobieta patrzyła mi prosto w oczy. - Chwilka. Urodziłaś już?
- Mamo... - chciałam powiedzieć jej całą prawdę.
- Urodziłaś wcześniej i nie raczyłaś mnie poinformować o tym. To dziewczynka czy chłopak? Gdzie jest mogę zobaczyć? - wpadła do salonu.
- Mamo, pozwól mi coś powiedzień! - krzyknęłam - W dniu kiedy widziałyśmy się ostatni... - przerwałam - W tym dniu miałam z Julką wypadek. Młodej nic się nie stało, ale za to... - nie mogłam dokończyć tego zdania.
Moja mama zamarła. Nie wiedziała co powiedzieć.
- Tak mi przykro. Jak to się stało? - spytała.
- Nie chce do tego wracać. Może potem ci wszystko opowiem. powiedz lepiej co to była za ważna sprawa. - uśmiechnęłam się do niej.
- Nie wiem jak  ci to powiedzieć.
- Najlepiej prosto. Bez owijania w bawełnę.
- No dobrze. Ja i twój ojciec... - zamilkła - rozwodzimy się.
- Co? Ale jak to? Wy? - nie dowierzałam jej słowom - Dlaczego?
- Ostatnio nie układa się między nami najlepiej. A kilka dni temu przyłapałam go z inną w łóżku.
- Tak mi przykro mamo. Nie wiem co mam powiedzieć.
- Ale najgorsze jest to, że w tym dniu chciałam mu powiedzieć coś bardzo ważnego. Zresztą wam też musze to powiedzieć. - uśmiechnęła się przez łzy.
- Co to takiego? - chwyciłam ją za ręke.
- Jestem w trzecim miesiącu. - zapłakała
- Mamo, ale to nie jest powód do płaczu. - uśmiechnęłam się.
- Ania, to jest ciąża bliźniacza. Jak sobie dam rade za te kilka miesięcy?
- Mamo, pozwól, że przypomnę ci historie pewnej bardzo silnej kobiety. - ścisnęłam mocniej jej dłoń - W wieku 16 lat wpadła ze swoim chłopakiem. Po dziewięciu mięsiącach urodziła śliczną i zdrową córke. Przeprowadziła się do swojego chłopaka, ale mimo tego nadal chodziła do szkoły i nie poddawała się. W wieku 19 lat urodziła drugą córke. Studiowała, gotowała, prała, sprzątała, prasowała i opiekowała się dwójką najgłośniejszych dzieci na tej ziemi. Jej narzeczonego rzadko można było spotkać w domu. Wszystko, ale to zupełnie wszystko robiła sama. Wstawała rano przed 6, a kładła się spać przed 1. Dawała sobie rade i nie narzekała. Gdy skończyła studia wyszła za mąż za  tego debila. Założyli wspólnie firme i razem z dziećmi zwiedzali świat. Jego nadal nie było w domu, a ona wszystko załatwiała, wykonywała obowiązki domowe, opiekowała sie dwójką córek, odrabiała z nimi lekcje. Teraz ta kobieta ma 34 lata. Jest mega silna. Jest piękna, mądra, atrakcyjna, obecnie wolna, bo mąż idiota ją zdradził. Nie ma czego żałować, bo na pewno znajdzie sobie kogoś. Kto pokocha ją, jej córki i dwójke dzieci, które są w drodze. - uśmiechnęłam się.
- Masz rację. Dam rade. - odwzajemniła uśmiech.
- W tym stanie nie będziesz mi się tułała po hotelach. Zamieszkasz ze mną. Chłopców teraz nie ma, a do ich powrotu znajdziemy ci mieszkanie, załatwimy prawnika do rozwodu i alimentów. - - Nie martw się damy radę. Kocham cię.
- Ja ciebie też. Nie wiem jak będę ci mogła podziękować.
- Nie musisz mi dziękować. Zawsze ci pomoge.

Wieczorem, gdy mama poszła już spać włączyłam komputer z nadzieją, że mój chłopak będzie na skype. Był. Włączyłam cicho muzyke. W międzyczasie Zayn zadzwonił do mnie. Szybko odebrałam.
- Cześć piękna. Jak ci dzień minął? - spytał z wielkim uśmiechem.
- Daj spokój. Zaraz po waszym wylocie zadzwoniła moja mama, potem twoja. Jak mogłeś zapomnieć wysłać bilety na urodziny siostry? Nie ważne! Wróciłam do domu i przyszła moja mama. - uśmiechnęłam się
- Jest w Londynie? To po co Julka poleciała do Nowego Jorku? - zdziwił się.
- No właśnie... Mama oświadczyła mi, że się z tatą rozwodzą.
- Żartujesz? Jak to? Powiedziała ci? - zdziwił się jeszcze bardziej.
- Tak. Wyobrażasz sobie, że ten idiota miał kochanke. Założę się, że nie jedną, a kilka. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że matka jest w ciąży, na dodatek w będą bliźniaki!
- Teraz to chyba żartujesz? - spytał zaskoczony.
- Chciałabym. Więc chyba zrozumiecie jeśli zamieszka u nas póki nie znajdzie mieszkania. - zrobiłam słodkie oczęta.
- No pewnie. - uśmiechnął się.
- Lepiej opowiadaj jak tobie minął dzień. - chłopak się zaśmiał i pokazał na okno - Racja, zapomniałam, jak ci mija dzień.
- Miałem mniej niespodzianek od ciebie. Wszystko co się dzisiaj tu wydarzyło to standart. Wiesz, wyjście tajnymi drzwiami na lotnisku, przejazd do hotelu, wywiad, fotki z fankami, znowu hotel. A!!! Właśnie! Jedna fanka chciała się spytać czy nie jesteś zazdrosna jak miliony dziewczyn się we mnie kocha, jak się do mnie przytulają i obmacują?
- Fanka czy może ty chcesz się dowiedzieć? Kochać cię mogą ważne, że ty mnie kochasz. Przytulać też mogą, to twoje fanki. Ale jak już macają w pewnych miejscach... Ogólnie nie jestem zazdrosna, bo ci ufam kochanie. A bez zaufania nie ma miłości. - uśmiechnęłam się
- Kocham cię, jesteś najwspanialszą dziewczyną na tej ziemi.
- Ja ciebie też kocham. Idę spać, baw się dobrze z chłopakami.  - wysłałam mu buziaka i się rozłączyłam.
Wyłączyłam komputer, odłożyłam na biurko i położyłam się spać.


Szybko minał tydzień. Wszystkie te dni przypominały błędne koło. Śniadanie, telewizja, szukanie mieszkania wspólnie z mamą, obiad, telewizja  lub komputer, jakaś książka, kolacja, kąpiel i długa rozmowa z Zayn'em. Jedynym pocieszającym faktem było to, że z każdym dniem było coraz mniej czasu do mojego wylotu do Ameryki. Nawet mama podbudowała się troche psychicznie. Spotkała jakiegoś kolege sprzed lat. Powiedziała mi, że chodzili razem do podstawówki i byli parą. Może coś z tego będzie. Bardzo bym chciała, żeby moje najmłodsze rodzeństwo miało ojca. Ale nie takiego jakiego miałam ja i Julka. W końcu nadszedł dzień mojego wyjazdu do Bradford. Na lotnisko odwiozła mnie mama. Prosto z Londynu poleciałam do Menchesteru. A z tamtąd autobusem do Bradford. Jak zawsze, mama Zayn'a przywitała mnie jak własną córke.
- Ania! Jak się ciesze, że przyjechałaś! - przywitała mnie kobieta
- Dzień dobry. Jak miło panią widzieć. - pociągnęłam mocniej moją walizkę
- Jak minęła podróż?
- Nawet szybko. Co prawda w samolocie siedział przede mną facet, który cały czas chrapał. - uśmiechnęłam się.
Weszłyśmy do środka. Mama mojego chłopaka poszła do kuchni zrobić mi kawe, a ja poszłam zanieść torbe do pokoju Zayn'a. Gdy zeszłam na dół kobieta już na mnie czekała w salonie.
- Siadaj. Opowiadaj co tam u ciebie.
- Jakoś leci, co prawda odkąd nie ma chłopaków jest nudno i smutno. Przede wszystkim jest pusto i cicho w domu.
- Ale teraz jest u was twoja mama. Zayn mi wszystko powiedział. Tak mi przykro. Nie miej do niego o to pretensji, sama to z niego wyciągnęłam. - potarła moje ramie aby mnie pocieszyć.
- Nie mam do niego pretensji. Ma pani prawo wiedzieć jakim dwulicowym osobnikiem jest mój ojciec. Wydaje mi się, że mama szybko się z tego pozbiera. Jest jeszcze młoda, znajdzie sobie kogoś odpowiedniego dla niej i dla dzieciaków. - uśmiechnęłam się na samą myśl, że niedługo znów urodzi mi się rodzeństwo.
- Popatrz jaki to zbieg okoliczności. Ty właśnie miałabyś urodzić, a twoja mama zaszła w ciąże. - posmutniałam, gdy tylko przypomniała mi o moim dziecku. Zauważyła to - Przepraszam, nie chciałam poruszać tego tematu.
- Nic nie szkodzi. Minęły już dwa miesiące. Za kilka dni byłabym mamą. Ostatnio zaczęłam się zastanawiać dlaczego to ja musiałam być tam wtedy... Do tej chwili obwiniałam tego kierowce i moich rodziców, ale teraz wiem, że moja mama... Że mnie kocha i nie życzyłaby mi tego, za to ojciec.. - zamilkłam,  żadna z nas nie wiedziała co powiedzieć - A gdzie są dziewczyny?
- Wybrały się wszystkie do sklepu.
Po kilkudziesięciu minutach cała rodzina Zayn'a siedziała w salonie. Wszyscy rozmawiali, śmiali się. Gdy tak na nich patrzyłam, widziałam coś czego ja nigdy nie przeżyłam. Rodzina starała spędzać ze sobą jak najwięcej czasu, cieszyć się sobą. W moim domu to była rzadkość. Zdarzało się tylko we święta. Jak chciałam czyjegoś zainteresowania to zawsze szłam do babci. To ona zawsze pomagała mi się nauczyć wierszyka w przedszkolu, to ona odrabiała ze mną lekcje w podstawówce, to ona uszyła mi sukienke na komers w gimnazjum. Z babcią zawsze mogłam pogadać. I właśnie tu w Bradford zdałam sobie jak bardzo brakuje mi tej kobiety.

Wieczorem, gdy leżełam już w łóżku z laptopem na kolanch zadzwonił do mnie na skype mój chłopak. Usiadłam i odebrałam. Rozmawialiśmy przez dłuższy czas, a on nawet nie zauważył, że jestem w jego pokoju w jego rodzinnym domu. Jednak pod koniec rozzmowy zauważył okno koło łóżka.
- Czy ty przypadkiem nie jesteś w Bradford?
- No nareszcie geniuszu! - zaśmiałam się
- Co tam robisz? - spytał zdziwiony
- Musiałam naprawić twój błąd. Nie wiedziałam czy bilety dojdą to je przywiozłam. Twoja mama bardzo się ucieszył. Ale powiem ci, że nie wiem jak prześpie tą noc w tym łóżku bez  ciebie. - uśmiechnęłam się.
- Dasz rade. Świetnie się tam śpi. - odwzajemnił uśmiech - Musze kończyć. Pozdrów rodzinkę i jak nie zadzwonię do wieczora to złóż młodej ode mnie życzenia.
- Okej. No to pa. - pomachałam mu
- Dobranoc skarbie. Kocham cię. - pomachał
- Ja ciebie też kocham.


____________________________________________

Na sam początek muszę Was bardzo przerosić za tak długą przerwę. Powiedzmy, że zrobiłam sobie dłuższe wakacje. Mam nadzieję, że mój blog nadal będzie tak chętnie odwiedzany jak 3 miesiące temu. :) Wracam na bloga, którego odmieniłam trochę ;). Jeżeli chcecie być informowani to wiecie co zrobić... twitter, gg lub e-mail (na pewno o was nie zapomnę)(nawet jak przedtem was informowałam - proszę, żebyście ten nick zostawili). 
Przepraszam za błędy! Oraz obiecuję się poprawić i dodawać więcej postów :)

czwartek, 24 maja 2012

Rozdział 23 "Przygotowania do wyjazdu"

Dziękuje, że czekasz na każdy nowy rozdział 
Dziękuje, że mnie dopingujesz
DZIĘKUJE!!! ;)
Ten rozdział dedykuje
dla @Edithg6


- Słucham?! - Nie dowierzałam własnym uszom. Uszczypnęłam się, bo nie dowierzałam. Chłopcy wylatują, Julia oznajmiła, że leci do rodziców do Nowego Jorku, a Agata wraca do Cardiff na dwa tygodnie – Jasne! Najlepiej zostawcie mnie samą! - krzyknęłam
- Ale kochanie .. - Zayn kucnął przy mnie – Skarbie. - pogłaskał mnie po policzku.- Nie ma ale!!! Wyjdźcie! Zostawcie mnie samą! - pokazałam palcem na drzwi. - Zostawcie mnie samą! - spojrzałam na wszystkich po kolei – Dobra, nie będę się prosić. - wstałam i pobiegałam na górę.

Za mną poszedł Zayn. Trzasnęłam drzwiami centralnie przed jego nosem. Położyłam się na łóżku i przytuliłam poduszkę.
- Ania! Otwórz! Nie wygłupiaj się! - usłyszałam mojego chłopaka.
- Odejdź! Nie chce z wami rozmawiać! - odpowiedziałam
- Będę tu stać dopóki nie otworzysz. Ania, no proszę cię!
- Weź się odwal, odwalcie się wszyscy!
- Nie zachowuj się jak dziecko. - walnął pięścią w drzwi
Przez następną godzinę leżałam na łóżku i płakałam. Wszyscy mnie olali i gdzieś jadą, a ja zostaje sama.. Może to jakiś znak, że też muszę gdzieś wyjechać, coś zrobić. Wstałam i podeszłam do drzwi. Szybko je otworzyłam, a Zayn wpadł do środka.
- Zayn!! Nic Ci nie jest? - chłopak pokiwał przecząco głową. - Co ty robiłeś?
- Mówiłem ci, że będę czekał dopóki nie wyjdziesz.. Musiałem sobie usiąść. - spojrzał się na mnie swoimi pięknymi, czekoladowymi oczami. - Już się nie obrażasz?
- Nie mam na co...
- Wiesz co? Kocham cię! - przytulił mnie - Wiedz, że nie uśmiecha mi się ta lecieć bez ciebie.. ale muszę.


* * *

Późnym południem chłopcy poszli na spotkanie z menadżerem, a ja zostałam z moją siostrą w domu. Włączyłyśmy telewizor, ale nic ciekawego nie było więc wyłączyłyśmy go. Julia przyniosła jakąś starą grę planszową, którą uwielbiałam jak byłam mała. Strasznie nas wciągnęła. W mgnieniu oka minęły 2 godziny. Z gry oderwał mnie telefon.
- Słucham?
- Kochanie za godzinę bądź gotowa. Wychodzimy.
- Gdzie? - spytałam się
- Nie mogę teraz rozmawiać. Kocham cię. - odpowiedział i się rozłączył.
Spojrzałam na mój telefon i rzuciłam na sofę.
- Kto to? - spytała Julka - Czekaj! Zaraz zgadnę! To był Zayn?!
- Tak... Jakiś dziwny był. - powiedziałam cicho
- Jaki?!! Co powiedział?
- Że za godzinę wychodzimy i nie powiedział gdzie.
- No to na co czekasz? Marsz mi na górę.

* * *

Przez kolejne półgodziny wpatrywałam się z Julką w moją garderobę. Muszę przyznać, że odkąd zostałam dziewczyną Zayn'a moja szafa powiększyła się czterokrotnie. Za każdym razem gdy gdzieś jechaliśmy musiał mi coś kupić. Raz stwierdził, że musi dbać o taki skarb jak ja. Wyśmiałam go wtedy. Mi wystarczy kilka T-shirt'ów i kilka par jeansów. Zayn patrzy na tą sprawę z trochę innej perspektywy. Zazwyczaj to on nalega, żebym coś przymierzyła. No i muszę przyznać, że chłopak ma wielki gust. W końcu po przeprawie przez mojej szafie wybrałyśmy sukienkę i dodatki. Ubrałam prościutką czerwoną sukienkę. Pożyczyłam od młodej czarne baleriny, bo złamał mi się obcas w moich ulubionych czarnych szpilkach. Julka przepięknie spięła mi włosy, a ja szybko się umalowałam. W ciągu czterdziestu minut byłam gotowa. Już miałam schodzić kiedy do pokoju wszedł Zayn. Ubrany był jak zawsze w bejsbolówkę. Spojrzał na mnie i pokazał mi palec jakby chciał powiedzieć 'poczekaj chwilkę'. Po pięciu minutach wrócił. Był już ubrany w białą koszule, którą kupiłam mu dwa tygodnie temu i czarną marynarkę. Podszedł do mnie. Jego wargi delikatnie dotknęły moich.
- Ślicznie wyglądasz. - powiedział po czym dokończył pocałunek. Tym razem bardziej namiętnie.
- Dziękuje..- mimo tego, że znamy się tak długo, oblałam się rumieńcem na twarzy - Też wyglądasz niesamowicie
- Uwielbiam jak się rumienisz. - uśmiechnął się i pocałował w czoło.
Chłopak chwycił mnie za rękę i spytał czy jestem gotowa. Pokiwałam twierdząco głową i zeszliśmy na dół. Ubrałam płaszcz i wyszliśmy.
- Gdzie idziemy? - spytałam, a on odpowiedział mi tylko uśmiechem. - Nie wygłupiaj się! Gdzie idziemy?
- W pewno miejsce.. albo kilka. - odpowiedział, a ja zrobiłam maślane oczka – No dobra! W planie mam kino, potem jakaś kolacja i na koniec długi spacer.
- Brzmi świetnie.

Kilka minut później doszliśmy do małego kina niedaleko naszego domu. Zawsze panuje tam taka miła atmosfera. Nikt nigdy się nie śpieszy, wszyscy są mili. Zayn kazał mi wybrać film. Wybór był prosty. Miałam do wyboru science - fiction albo komedie. Wybrałam ten drugi. Podczas seansu płakałam ze śmiechu. Gdy wyszliśmy z kina, poszliśmy dalej. Tym razem naszym celem była mała restauracja z włoską kuchnią, która była niedaleko. Bardzo często w niej bywamy, więc ludzie obyli się już ze sławą chłopaków i traktują ich jak normalnych gości. Usiedliśmy przy stoliku i zamówiliśmy pizze. Po jakimś czasie kelnerka przyniosła nam nasze zamówienie.
- Ja już nie mogę. - właśnie skończyłam trzeci kawałek.
- Jeszcze jeden – uśmiechnął się Zayn, a ja pokiwałam przecząco głową. - Nie daj się prosić! Mam cię nakarmić?
- Ale ja już nie mogę! - chłopak właśnie wyciągną rękę z kawałkiem pizzy, a ja zatkałam usta dłonią. - Jak zjem to mnie zaniesiesz do domu na rękach!
- To chociaż połowę. - tym razem to on spojrzał się na mnie maślanymi oczami.
- Dlaczego ci tak na tym zależy? - spytałam się.
- Bo jak znam życie przez następne dwa tygodnie w naszej lodówce będzie tylko światło. - spojrzał się na mnie groźnie.
- Obiecuję, że tak nie będzie. Będę jeść, tylko mnie już nie karm! - podeszłam do niego
- Niech ci będzie. - uśmiechnął się – Jak zjadłaś, to ja idę zapłacić. Czekaj tu na mnie.
Usiadłam na krzesełku. Wyciągnęłam telefon z mojej torebki. Miałam 10 nieodebranych połączeń od mamy. Byłam w szoku. Co się stało, że do mnie dzwoniła. Od dnia wypadku nie miałam z nimi kontaktu. Nie zastanawiałam się jednak długo, bo podszedł do mnie mały chłopczyk. Na oko wyglądał na jakieś 6 lat. Trzymał wielki bukiet czerwonych róż.
- To dla pani. - oznajmił i spojrzał się na mnie ślicznymi zielonymi oczkami
- Dzięki! - wyciągnęłam z torebki jakieś cukierki i mu je dałam.
Chłopczyk odbiegł pozostawiając mnie samą z bukietem kwiatów. Było chyba z 30 róż. Chwile później doszedł do mnie Zayn z goździkiem w ręku. Popłakałam się ze wzruszenia.
- Pamiętam jak pierwszy raz kupiłem ci kwiaty. Były to róże, a ty mi powiedziałaś...
- ...że wolę goździki. - przerwałam mu – Też pamiętam ten dzień. Dziękuje – wyszeptałam - Kocham cię.
Do domu wróciliśmy w środku nocy. Po tej sytuacji w restauracji byliśmy jeszcze w centrum na spacerze. Zaświeciłam światło i usiadłam zmęczona na fotelu w przedpokoju. Mój chłopak zdjął buty i poszedł dalej, a ja siedziałam nadal. Po chwili wrócił i popatrzał się na mnie.
- Nie mam siły – spojrzałam się na niego.
Uklęknął przede mną i zdjął moje baleriny. Następnie wziął mnie na ręce i zaniósł do naszego pokoju. Położył mnie wygodnie na łóżku i pocałował na dobranoc.

Gdy obudziłam się rano, Zayn'a już nie było. Wstałam i zeszłam na dół. Mój chłopak panoszył się po kuchni.
- Dzień dobry – uśmiechnęłam się
- Już wstałaś? Ja tu ci śniadanie do łóżka robię!
- Wszyscy wstali, za dwie godziny musicie jechać na lotnisko. A do łóżka jeszcze mogę ładnie wrócić – puściłam mu oczko
- Nie myśl o naszym wyjeździe. - spojrzał mi prosto w oczy.
- Jak mam o tym nie myśleć?
- No właśnie! Jak ma o tym nie myśleć. - do konwersacji dołączył się Harry – Przecież ona zostaje sama w Londynie. My lecimy zwiedzać Stany, a Ania będzie się kisić w tych czterech ścianach.
- Nie pomagasz – Zayn rzucił groźne spojrzenie na loczka.
- Dobra już się nie odzywam.. - Styles zrobił ruch obronny. - Macie coś do jedzenia?\
- Ktoś tu mówił o jedzeniu? - w progu kuchni pojawił się Niall, który właśnie się rozciągał. - Całą noc zastanawiałem się co jeszcze spakować do walizki.
- Masz na myśli jedzenie – Harry spojrzał się na niego zdziwiony
- Nie, papier toaletowy. - powiedział sarkastycznym tonem Horan. - No jasne, że jedzenie.
- Niall, ta wielka, zielona walizka jest cała wypełniona jedzeniem! Możesz mi to wytłumaczyć? Tu jest tyle jakbyś na dwa lata jechał gdzieś do lasu. - usłyszeliśmy głos Liam'a, dochodzący z salonu.
Razem z moim chłopakiem i Harrym nie mogliśmy opanować ataku śmiechu, a Niall zrobił się cały czerwony i krzyknął, że to niestosowne żeby grzebać w czyiś rzeczach. Po chwili przyszedł do nas jeszcze Louis i Liam. W momencie zrobił się wielki harmider.
- Nie wydaje ci się, że zrobiło się tutaj trochę ciasno? Może spędzimy te ostanie godziny sami? - szepnął mi do ucha.
 - Zostańmy tutaj... Tak fajnie się słucha waszych porannych sprzeczek. - mój chłopak spojrzał się na mnie litościwie. - Nie. Proszę...
- No dob... Zostawcie mój dżem! - krzyknął
Usiadłam przy stole z kubkiem ciepłej kawy i przyglądałam się na ich rytualną kłótnie. Każdego ranka tak jest. Uwielbiam to. Nie wyobrażam sobie początku dnia bez tego.. No właśnie... nie wyobrażam! Od jutra powieje w tym domu pustką i ciszą. Coś czuje, że to będzie trudne. 

_______________________________________________
Tak na szybko... Przepraszam, Przepraszam i jeszcze raz przepraszam, że przez 3 tygodnie nie dałam znaku życia... Tak się złożyło, że jak miałam wenę to nie miałam komputera, a jak byłam już w posiadaniu to brak weny wystąpił... 
Ten rozdział taki byle jaki pisany na szybko, bo już czas gonił i kilka osób. Jeśli wam się podoba to bardzo się cieszę :)  Jak chcecie być informowani to wiecie co robić ;) 
Kolejny rozdział postaram dodać się jak najszybciej :)

~ Ania 

środa, 2 maja 2012

Rozdział 22 "Nie zostawię Cię!"

- Ale..
- Zayn nie ma żadnego ale! Louis sam naważył piwa to również sam wypije. Co wam odbiło? Tracicie fanów, bo wam się randek zachciało! Tomlinson nie wiem jakim cudem te zdjęcia trafiły do tej gazety, ale masz to odkręcić. Powiedzieć, że to fotomontaż.. nie wiem! Masz odzyskać fanki!!! - krzyczał menadżer.
- Mam kłamać? Nie, nie będę. Prawdziwi fani powinni to zaakceptować, że jestem szczęśliwy, Wydaje mi się, że powinni cieszyć się ze mną. - bronił się chłopak – Harry ma dziewczynę, Liam ma dziewczynę, Zayn też ma, a ja nie mogę?
- Louis, jeszcze jedno słowo! Masz zrobić to co ci każe, bo w innym wypadku możesz odwołać bilet do USA. A właśnie jeśli chodzi o dziewczyny... Panowie wypadałoby, żeby któryś z was zerwał, bo robi się zasłodko. I według mnie – Zayn. - pokazał palcem na mojego chłopaka, a ja spojrzałam na niego.
- NIE!!! Nawet nie wiesz co teraz przeszliśmy. I nie dość, że mamy lecieć do Stanów na dwa miesiące, nie dość tego, że straciliśmy dziecko to ty każesz mi z nią zerwać w tej chwili? Nie ma mowy. - bronił się Zayn.
- Ale mnie to nie interesuje. Wasi fani mają być szczęśliwi i masz z nią zerwać, zrozumiano? - po moim policzku spłynęła łza.
- Zayn nie rób tego. Nie słuchaj go. - powiedział Niall
- Jeśli Zayn zerwie z Anią, bo ty tak chcesz to ja odchodzę. - stanął za moim chłopakiem Harry.
- Nie wygłupiajcie się! Za tydzień widzimy się na lotnisku. Żegnam. - krzyknął i wyszedł

Otworzył drzwi przed którymi stałam. Obrzucił mnie dziwnym spojrzeniem i wyszedł. Stałam w drzwiach i modliłam się, żeby to tylko był koszmar. Chłopcy dyskutowali na jakiś temat i nie zauważyli mnie. Wpatrywałam się jeszcze chwile w drzwi, przez które wyszedł ich menadżer. Nie wiedziałam co myśleć. Spojrzałam się na mojego chłopaka i podeszłam do niego. Przytuliłam się najmocniej jak tylko mogłam. Bałam się. Bałam się, że już niedługo go stracę. Nie wyobrażałam sobie jak to będzie udawać, że go nie kocham. Jeśli do tego doszłoby moje serce pękłoby. Zayn zorientował się, że musiałam słyszeć ich rozmowę i również przytulił mnie swoimi silnymi ramionami. Jego prawa dłoń zanurzyła się w moich brązowych włosach, a lewa błądziła po moich plecach.
- Nie płacz głuptasie! To co słyszałaś nigdy się nie stanie! Nie zostawię cię! - pocieszał mnie
- Nie pozwolimy na to. - dodał Louis.
Wtuliłam się w Zayn'a. Przypominałam sobie każde słowo ich menadżera. Chłopak pocieszał mnie.
- Chodź. - chwycił mnie za rękę i skierowaliśmy się w kierunku naszej sypialni zostawiając chłopaków za nami.
Weszliśmy do pokoju. Usiadłam na łóżku, a Zayn przybliżył krzesełko i usiadł na nim.
- Kochanie, nie płacz. Wiesz, że nie lubię jak płaczesz. Aniu! - podał mi chusteczki
- Kocham cię – wyszeptałam.
- Ja ciebie też. Widzisz już inaczej wyglądasz. Jesteś najpiękniejsza dziewczyną na świecie Ale już nie płacz, bo jak widzę cię w takim stanie to czuje się winny.
- Ale nie jesteś winny. - przytuliłam go.
- Aniu nigdy, prze nigdy go nie posłucham i nie zerwę z tobą. Jesteś najważniejszą osobą na tym świecie. - powiedział, a mi natychmiast poprawił się humor.
- Kiedy jedziecie do USA? - spytałam po cichu.
- To też słyszałaś? - spytał, a ja pokiwałam twierdząco głową. - Za dwa tygodnie.
- Na ile?
- Na dwa miesiące. - odpowiedział i usiadł obok mnie.
- Nie wytrzymam tak długo bez ciebie – poczułam, że znowu zacznę płakać.
- Będziemy się widywać. Przyjadę do Anglii, a ty do mnie przylecisz. Będziemy codziennie rozmawiać. Zobaczysz to minie tak szybko, że zanim poczujesz mój brak to już wrócę. - uśmiechnął się i położył swoje palce na moim policzku.

* * *

Przez cały czas Zayn starał się mnie pocieszać, a ja nie potrafiłam być szczęśliwa. Jak? Za dwa dni chłopcy lecą do Ameryki. Nie będzie ich w Anglii, będą na innym kontynencie. Będzie nas dzielił bardzo szeroki i głęboki ocean. Siedziałam w salonie, ubrana w leginsy i szeroki sweter i rozmyślałam co będę robić wciągu tych dni. Przez czas gdy nie będzie chłopców. Liam i Harry pojechali do domów, Louis poszedł kupić sobie nową parę Vans'ów, a Niall siedział w kuchni, z której poczułam cudowny zapach. Zwlekłam moje bezsilne ciało z kanapy i poszłam do blondyna. Weszłam do pomieszczenia, w którym stał mój przyjaciel i próbował coś gotować. Stanęłam w progu i wpatrywałam się w niego. W tym momencie pomyślałam sobie 'Boże, ta lodówka przez 2 miesiące będzie cały czas pełna'. Z dokładnością wpatrywałam się w każdy ruch Niall'a. Chłopak tarł parmezan, co mu za bardzo nie wychodziło , bo ser wypadł mu co chwile z rąk. Gdy w końcu już skończył otworzył lodówkę i ją zamknął.
 - Czego tam szukałeś? - spytałam, a Niall podskoczył. - Wystraszyłeś Się?
- Tak.. Znaczy NIE! Nie, nie, nie.- powtórzył.
- Jasne.. Czego tam szukałeś? - powtórzyłam pytanie
- Sałaty, ale chyba nie ma. - odpowiedział zawiedziony.
- Jest! - podeszłam do lodówki i otworzyłam ją. - Widzisz, kup sobie lepiej okulary – pokazałam przyjacielowi. - Co robisz?
- Sałatkę Cezara. - uśmiechnął się. - Wiesz, taką jaką ty kiedyś zrobiłaś... ale chyba za bardzo mi to nie wychodzi.
- Pomóc ci? - spytałam, a blondyn pokiwał twierdząco głową.
Razem z Nialler'em szybko uporaliśmy się ze wszystkim. Niall pokroił cebulę, ponieważ nie chciał patrzeć już jak płaczę, a ja pokroiłam kromki chleba w kostkę. Chłopak wszystko co skroiliśmy wrzucił na patelnię. Podsmażyłam pierś z kurczaka i pokroiłam ja na kawałki. Mięso ułożyliśmy na liściach sałaty, których mój chłopak zawsze nie tykał. Całość posypaliśmy płatami świeżego parmezanu i rozrzuciliśmy orzechy włoskie.
 - Ania, a tak właściwie to dlaczego ty teraz nie jesteś z Zayn'em. Liam, Harry i Louis są z dziewczynami w tych ostatnich chwilach przed wylotem, a wy?
- Pakuje się... Nie chcę na to patrzeć, dlatego od rana nie wchodzę do naszego pokoju. Gdybym weszła to pewnie bym go rozpakowała. Nie chcę, żebyście jechali. - Podparłam głowę prawą dłonią.
- Oj to tylko dwa tygodnie bez nas. Zobaczysz jak ten czas szybko zleci i przylecisz do Los Angeles. Potem kolejne dwa tygodnie i Zayn do ciebie przyleci, i już potem tylko parę dni zostanie i wrócimy. - uśmiechnął się.
- Obiecasz mi coś? - popatrzyłam się blondynowi głęboko w oczy.
- Zależy... Ale raczej tak.
- Będziesz pilnować Zayn'a, żeby nie stracił głowy dla jakieś długonogiej blondyny z dużymi, niebieskimi oczami lub innej tego rodzaju dziewczyny. Możesz mi to obiecać? - oparłam się o blat.
- To mogę ci obiecać, bo wiem, że Zayn stracił już głowę. Stracił ją dla ciebie i nie myśli o innych dziewczynach. To jest nawet dziwne kiedy idziemy ulicą i z chłopakami oglądamy się za ładnymi dziewczynami, a on upomina resztę. Tylko ja mam pozwolenie. - zaśmiał się – Nie masz się o co martwić, ale jeśli sobie tego życzysz... Obiecuję.
- Dzięki – uśmiechnęłam się. - Ale to tylko zostaje między nami! To co jemy? ZAYN!!!! - krzyknęłam.
Chłopak po kilku minutach pojawił się w kuchni. Usiedliśmy przy tym samym stole, przy którym za dwa dni będę jadła sama. Poprosiłam Zayn'a, żeby schował walizki jak się spakuje. Chyba mnie rozumiał, albo starał zrozumieć. Przy posiłku cały czas się śmialiśmy i żartowaliśmy. W pewnym momencie poczułam rękę Zayn'a na moim kolanie. Spojrzałam się na niego, a on przyglądał się każdemu mojemu ruchowi. Spojrzał mi prosto w oczy i schodził coraz niżej. Po prostu rozbierał mnie wzrokiem. Uśmiechnęłam się do niego i wróciłam do jedzenia i do rozmowy z Niall'em. Chłopak chyba wyczuł co się szykuje i szybko dokończył posiłek i uciekł się pakować.
- Nareszcie sobie poszedł – powiedział szczęśliwy chłopak
- Zayn!
- No co? Muszę się tobą nacieszyć.. potem nie będziemy się widzieć dwa tygodnie... To będzie jeden z najgorszych momentów m moim życiu. - zbliżył się do mnie.
- Który moment był tym najgorszym? - spytałam się go po czym czulke pocałowałam.
- Miałem takie dwa. Pierwszy to wtedy jak wyjechałaś do Barcelony bez słowa. Tylko przez ten durny wywiad. Bałem się, że już nigdy cię nie zobaczę.- oderwał się nachwilkę po czym wrócił do pocałunku.
- A drugi?
- Drugi to jak Ci nie uwierzyłem. Ty chciałaś mi powiedzieć, a ja jak ostatni dureń cię omijałem. Nigdy sobie tego nie daruje, że nie było mnie przy tobie... przy was w tak ważnych chwilach przez te kilka miesięcy. - odszedł ode mnie.
- Zayn było, minęło. Najważniejsze, że teraz jesteśmy razem. - podeszłam do niego.
Przytuliłam się do mojego chłopaka. Położyłam głowę na jego ramieniu i wsłuchiwałam się w jego równiutki oddech. Nie lubiłam jak wracał do tematów naszych kryzysów, a w szczególności mój wyjazd do Barcelony. Wszystko co stało się wtedy to wyłącznie moja wina. Gdybym mu mogła wtedy dać trochę czasu, wytłumaczyłby mi to i nie byłoby tego wszystkiego. Pamiętam, że Zayn robił wtedy wszystko żeby mnie spotkać. Nagrali specjalnie piosenkę i puszczali we wszystkich rozgłośniach na całym świecie z dedykacją dla mnie. Pamiętam jak wtedy się rozpłakałam jak małe dziecko i zadzwoniłam do Zayn'a. Na samą myśl, że niedługo znowu się rozstaniemy spłyneła mi łza po policzku.
- Ej znowu będziesz płakać? - pocałował mnie w czoło.
- Nie. - wytarłam rękawem kilka kropel – zmyję naczynia, a ty idź się pakować. Przyjdę za dziesięć minut.
-Trzymam za słowo, a jak nie to przyjdę i siłą cię wezmę. - uśmiechnął się, a ja wybuchłam śmiechem.
Już kończyłam myć naczynia gdy zaczęłam się zastanawiać dlaczego nie włożyłam tego wszystkiego do zmywarki. No tak, cała ja.. Najpierw robię, potem myślę. Z powodu, że mineło już 10 minut, a ja nadal nie pojawiałam się w pokoju, mój chłopak przyszedł po mnie.
-Koniec tego! Idziemy! -krzyknął
- Zayn ostatni talerz! - odpowiedziałam. - Wyniosłeś walizki jak cię prosiłam?
- Taaak.. Jak usłyszysz w nocy krzyk Louis'a to znaczy, że wszedł w nie. - przygryzł dolną wargę.
- To trochę niebezpieczne... Mam szykować jakiś bandaż? - spojrzałam się na niego.
- Raczej nie! Ale chodź już...!
- Ostatni talerz! – krzyknęłam.
- Nie!!
Zayn wziął mnie na ręce i krzyknął „TAAAAAAAAK, NARESZCIE!!!!” i poszedł w kierunku naszej sypialni. Jakimś cudem zamknął za nami drzwi na klucz i rzucił mnie na łóżko.
- Teraz czas tylko dla nas..
- Takie pożegnanie? - spytałam
- Nie, przygotowanie do pożegnania – uśmiechnął się i zaczął mnie pomału rozbierać.

_________________________________________

Kolejny rozdział ;) Mam nadzieję, że się podoba. :)
Według mnie jest troszkę nudny..
Jeśli chcesz być informowany to zostaw w komentarzu tt :)

wtorek, 24 kwietnia 2012

Rozdział 21 "Pamięć"


Mijał tydzień, a moja dziewczyna nic nie pamiętała. Lekarze wypisali Anię ze szpitala. Od kilku minut siedzę z nią w samochodzie i wracamy do naszego domu. Jedynym moim marzeniem na tą chwile jest to, żeby wróciła jej pamięć.
- Zayn boje się. - usłyszałem jej śliczny głos.
- Ale czego? - spytałem
- Tego, że nigdy nie wróci mi pamięć. Że już nigdy nie będę pamiętać jak się spotkaliśmy po raz pierwszy.. jak wyglądało moje życie wcześniej.
- Przypomnisz sobie na pewno. Potrzebujesz tylko czasu... Pomożemy ci w tym, obiecuję.
Po kilkudziesięciu minutach wysiedliśmy z samochodu. Weszliśmy do środka.
- Nareszcie!!! Ania tęskniłem! - krzyknął chłopak z kręconymi włosami.
- Witaj w domu.. Tęskniliśmy – przytulił mnie brunet.
- To bardzo miłe z waszej strony, ale ja was niestety nie pamiętam. - odpowiedziała
- Przepraszam, zapomniałem... Ja jestem Harry, to jest Louis, a to Niall - przedstawił loczek.


Z perspektyw Ani
Przez ostatnie dwa dni chłopcy pokazali mi chyba tysiąc zdjęć i nic.. Wkurza mnie to, że obchodzą się ze mną jak z jajkiem, a może właśnie przydałby mi się upadek. Może wtedy coś mi się przypomni.
- Głodna? Na pewno głodna! Masz, ugotowałem specjalnie dla ciebie – podał mi Harry
- Dzięki. O Louis, Niall zostańcie, bo mam prośbę.. Poczekajmy tylko na resztę.
Kilka minut później wszyscy byliśmy już w salonie. Każdy patrzył się na mnie i nie wiedział czego się spodziewać.
- Mam do was prośbę. Bardzo bym chciała odzyskać pamięć i chciałam was poprosić, żebyście mi coś opowiedzieli, przypomnieli.
- To zacznijmy od początku! Na początku tego roku przeprowadziliśmy się do Londynu z Polski. Nienawidziłaś mnie, próbowałaś mnie unikać. - zaczęła Julia
- Poznaliśmy się w szkole, chodziliśmy do jednej klasy. Pierwszy z tobą zaprzyjaźnił się Louis. - kontynuował Liam.
Każdy po koli opowiadał historię. Nagle gdy doszło do fragmentu gdzie po raz pierwszy pocałowałam się z Zayn'em, chłopak podskoczył na równe nogi.
- Ubieraj się... - wypowiedział szybko do mnie
- Ale dlaczego? - spytałam
- Chcesz czekać? Pamięć sama nie wróci.. Chodź – pociągnął mnie za rękę .
Po dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Staliśmy przed jakimś budynkiem, na którym wisiało ogłoszenie 'NA SPRZEDAŻ'. Zayn podał mi rękę i przeszliśmy na tył domu, gdzie stała mała, drewniana altanka. Weszliśmy do środka .
- Wiesz co to za miejsce? - spytał się, a ja rozejrzałam się dookoła.
- Nie... - odpowiedziałam jednak po chwili zobaczyłam wyryte na desce nasze imiona – Nasze imiona. - dotknęłam belki.
Zayn chwycił się za głowę i przygryzł dolną wargę. Tak strasznie starał się, żebym odzyskała pamięć. Każdego dnia widziałam jak cierpiał. Położyłam głowę na jego ramieniu i posmutniałam. Chłopak zauważył to i zaczął mnie pocieszać. Ujął moją twarz rękami i pocałował. W momencie poczułam coś dziwnego, jakby całe życie do mnie wracało.
- Zayn czy w tej altanie coś się stało ważnego? - spytałam
- Tak.
- Tu... tutaj spytałeś się czy będę twoją dziewczyną, prawda? - na mojej twarzy zawitał uśmiech.
- Tak. Przypominasz to sobie?
- Pamiętam coś jak przez mgłę. Tu chyba mieszkałam, a w tamtym domu.. czekaj.. ty mieszkałeś?
- Tak!! Przypomniałaś sobie!! Widzisz!!! A tak się bałaś – przytulił mnie najmocniej jak tylko mógł, a ja się popłakałam ze szczęścia. - Ale nie płacz...


Dwie godziny później

- Cii!! - uciszył mnie Zayn. - Nabierzemy chłopaków, że nic sobie nie przypomniałaś.
Pocałowałam go przed wejściem i weszłam do środka. Zdjęliśmy kurtki i weszliśmy do salonu. To co zobaczyłam wprawiło mnie w zakłopotanie. Na kanapie siedział Louis, a moja przyjaciółka na jego kolanach. Chłopak odgarnął włosy z jej policzka i szeptał jej coś do ucha, po czym pocałował w czoło. Agata uśmiechnęła się
- Louis.. - odpowiedziała ze śmiechem.
- Ale o co ci chodzi? - uśmiechnął się.
- Jeszcze nas ktoś zobaczy. - odpowiedziała na jego pytanie.
Pocałował ją jeszcze raz w czoło, potem powoli jego usta schodziły coraz niżej. W momencie ich wargi się spotkały i zaczęli się namiętnie całować.
- Zayn, chodź, zostawmy ich samych. - wyszeptałam
- Ale dlaczego? - spytał – Hej wszystkim! - krzyknął, a pozostała dwójka oderwała się od siebie.
- Idiota! - szepnęłam do niego i walnęłam go łokciem. - Nie przeszkadzajcie sobie.. My idziemy na górę.
- Nie przeszkadzacie, przypomniałaś coś sobie? - spytał Louis
- Nie, a uwierz jak bardzo bym chciała. Dzisiaj jakaś dziewczyna coś się mnie zapytała,a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć i musiał mnie Zayn ratować.
- Przypomnisz sobie. - pocieszyła mnie Agata.
Po kilku godzinach wszyscy wiedzieli, że 'jeszcze nie odzyskałam pamięci'. Zayn nie mógł opanować śmiechu, gdy Harry obiecał mi, że pierwsze jak odzyskam pamięć to 'strzeli mi allachy'. Niall się popłakał jak zobaczył, że zjadłam mu ostatni kawałek ciasta czekoladowego („bo nie pamiętałam, że je kocha”). Prawie nie wytrzymałam kiedy Julka powiedziała, że jeśli nic sobie nie przypomnę w ciągu 2 dni to ona też coś zrobi, żeby stracić pamięć.
- Ja bym tak nie mógł wytrzymać... Nic nie pamiętasz i żyj tu człowieku!!! - krzyknął Harry
- Jak ja tęsknię za Anią, która pamięta.... - Niall usiadł na fotelu...
- Chciałbym, żeby wróciła! - powiedział cicho Liam.
Spojrzałam się na mojego chłopaka wzrokiem „Powiedzmy im prawdę”, oni też cierpią. Mulat zrozumiał i przejął inicjatywę.
- Obejrzymy jakiś film? - spytał się wszystkich Zayn, a reszta odpowiedziała twierdząco. - Ania co powiesz na ten film?
- Wydaje mi się, że ten film już widziałam. - powiedziałam głośno i wyraźnie, akcentując słowo 'widziałam'.
- Też mi się tak wydaje. - uśmiechnął się.
- Czekaj!!! co ty powiedziałaś? - spytał się Louis
- Wydaje mi się.. - odpowiedziałam.
- Nie to.. to ostatnie słowo. - spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem
- Widziałam?
- Tak!! ŁAM! Użyłaś czasu przeszłego ŁAM! - krzyknął szczęśliwy. Reszta dopiero teraz go zrozumiała. Czyli Tomlinson nie jest tak całkiem tępy.
- Kiedy ci się wszystko przypomniało? - spytał szczęśliwy Harry
- Kilka godzin temu..
- I cały czas nas okłamywałaś, wmawiałaś, że nie pamiętasz i zjadłaś moje ciasto?! - oburzył się Niall
- To moja wina.. Chciałem was jeszcze trochę potrzymać. -uśmiechnął się Zayn – nie obrażajcie się!
Louis prawie się popłakał ze szczęścia. Harry rzucił się na moją szyje i wysiał na mnie. Liam chciał mnie przytulic, ale Loczek mu nie pozwalał.
- Chciałam ci przypomnieć, że obiecałeś mi 'allachy'... - mruknęłam do niego..
Chłopak w momencie wylądował na ziemi i spełnił swoją obietnicę. Wszyscy popłakali się ze śmiechu. Bezcenny widok.... Niestety przerwał nam telefon.
- Słucham? - odebrał Liam – Dobra.. Rozumiem.. Czekamy.. - rozłączył się,
 - Co jest? - spytał go Niall
- Nasz menadżer zaraz tu będzie... Twierdząc po jego głosie - nie był szczęśliwy..
- Dobra, przyznać się! Kto narozrabiał? - spojrzałam się na chłopców, a każdy pokiwał głową oznajmiając 'nie ja!'.
Przez kolejne piętnaście minut zastanawialiśmy się o co może chodzić. W końcu przyszedł.
- Dzień dobry. - przywitałam się – To ja może pójdę do Agaty. Dowidzenia, pa – powiedziałam i wyszłam.
Mina menadżera była przerażająca. Nie chciałabym być w tym momencie na miejscu mojego chłopaka lub któregoś z jego przyjaciół. Nie uszłam kawałek i przypomniało mi się, że zapomniałam telefonu. Szybkim tempem wróciłam do domu. W środku było słychać nic innego tylko krzyki ich menadżera i od czasu do czasu chłopców. Stanęłam przy drzwiach i chcąc czy nie chcąc podsłuchałam fragment rozmowy. 

_________________________________________
Coś czuję, że pomału wypala mi się pomysł.... Coraz gorzej pisze.. (Takie moje zdanie)
Nie miałam pomysłu na ten rozdział i dlatego tak długo nic nie dodawałam... 
Przepraszam za błędy. Mam nadzieję dodać jak najszybciej nowy rozdział.. ;)

Liczę na Wasze komentarze! 

P.S Proszę o udział w ankiecie ;) Jeśli jesteś na TAK zostaw w komentarzu jakiś kontakt (tt lub gg) z dopiskiem [ankieta]. Skontaktuje się z Tobą i może mi podpowiesz o kolejnym wątku bądź jakimś wydarzeniu. Z góry dziękuje ;)


środa, 11 kwietnia 2012

Rozdział 20 "Pamiętasz mnie?"

Chłopcy przekrzykiwali się jak tylko mogli. Próbowałam ich jakoś uspokoić ale z nimi się nie da!Kilka minut później zadzwonił do mnie telefon, a chłopcy śpiewali piosenkę, którą mam ustawioną na sygnał.

- Słucham?

- Ania! - usłyszałam szept mojej siostry
- Mała co jest? Ty płaczesz? Co się stało?
- Rodzice wrócili przed chwilą i każą się pakować. Mówią, że za dwie godziny mamy samolot.
- Wolniej, wszystko po kolei. - powiedziałam – Wrócili z Nowego Yorku i kazali ci się spakować? I co jeszcze?
- Powiedzieli, że dostali jakąś szansę i przylecieli tylko po mnie. Ania ratuj! Ja nie chce nigdzie lecieć! - płakała
- Julka, spokojnie. Już jadę. - rozłączyłam się. - Zayn gdzie są kluczyki?
- Na stoliku w salonie, a co? - spytał
- Muszę jechać do rodziców. Nie podoba mi się to co Julia mówi. Wracam za jakiś czas.
- Jadę z Tobą!
- Nie, muszę sama jechać.
- No dobrze. - odpowiedział - Uważaj na siebie – pocałował mnie
- Nie martw się.

Ubrałam się i szybko wyszłam z domu, a właściwie wybiegłam w miarę możliwości.


* * *


Weszłam do domu, w którym kiedyś mieszkałam. Julia podbiegła do mnie cała zapłakana. Przytuliła się i wyszeptała, żebym ją stąd zabrała. Spróbowałam pocieszyć ją i poszłam do sypialni rodziców.

- Mamo, tato! Co wy do cholery robicie?! Nie wydaje wam się, że mnie też moglibyście poinformować.

- Ale o co chodzi? - spytał ojciec
- O to, że wylatujecie. Zniszczyliście moje życie, ale nie pozwolę, żebyście zniszczyli życie młodej. Czy pytaliście się jej czy ona chce się przeprowadzać? Czy w ogóle myśleliście o jej szczęściu, o niej, o tym że tu ma przyjaciół, ma chłopaka, ma mnie?
- A co ty jej zapewnisz? - krzyknął ojciec
- Na pewno o wiele więcej od ciebie. Zapewnię jej coś czego wy mi nigdy nie zapewniliście. Myślicie, że fajnie się tak przeprowadzać co rok w naszym wieku? Nie no, zajebiście jest jak wytykają was palcami w nowej szkole. Wiem, że Julka będzie tu bardziej szczęśliwa niż w Nowym Yorku. A ty mamo? Patrzysz się na to wszystko i się zgadzasz. Czego chcesz? Szczęścia własnych dzieci czy ich nieszczęścia, bo jak na razie to przyczyniacie się do tego drugiego. Wiecie co? Jak urodzę to na pewno będę inaczej wychowywać moje dziecko. Bo to ono jest najważniejsze, a nie pieniądze! Julia jesteś spakowana? Jak tak to wsiadaj do samochodu! Chcecie lecieć, droga wolna, ale bez Julki! Ona nareszcie jest tutaj szczęśliwa, a wy to chcecie to zepsuć! Jak coś to wiecie gdzie jej szukać! Gratulacje!

Trzasnęłam drzwiami i skierowałam się w kierunku samochodu, w którym czekała na mnie moja siostra. Usłyszałam jeszcze parę razy moje imię. Wsiadłam do samochodu i odjechałyśmy z piskiem opon. Zatrzymałyśmy się na sygnalizacji świetlnej. Stałyśmy dobre dwie minuty. W końcu zaświeciło się zielone. Wyjechałam i jedyne co usłyszałam to pisk mojej siostry i poczułam uderzenie.


Z perspektywy Zayn'a

- Julia? Julka słyszysz mnie? ?Kochanie spokojnie! Po kolei! Julka? Julka, słyszysz mnie? Hallo – Harry darł się do słuchawki jak nigdy

- Młody nie krzycz tak bo wszyscy ogłuchniemy – zaśmiał się Louis
- Im coś się stało. Zayn, one miały wypadek! Ja to czuje! Julka coś mówiła: skrzyżowanie, kierowca, krew.... Musimy tam jechać! - wypowiedział przez łzy mój przyjaciel.

Szybko ubrałem trampki i wyciągnąłem jakąś kurtkę i razem z Harry'm wybiegliśmy. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy z piskiem.

- Gdzie są? - krzyknąłem

- Nie wiem, jakieś skrzyżowanie? Pojedźmy do rodziców dziewczyn.

Nie zdążył dokończyć. Zatrzymałem się. Na środku skrzyżowania stała policja i dwa ambulanse. W samochodzie policyjnym siedziała Julka. To co zobaczyłem przeraziło mnie. Harry pobiegł szybko do Julki, ja wyłączyłem silnik i doszedłem do nich.

- Julka co z A.. Anią? - zająknąłem się na samą myśl co się mogło stać.

- Jest nie przytomna. Zayn, ja się o nią tak boje. To moja wina! - rzuciła mi się na szyję.
- To nie twoja wina, rozumiesz?! To nie twoja wina! Harry? - spojrzałem na przyjaciela.

Pokiwał twierdząco głową, a ja odbiegłem do jakiegoś policjanta. Opowiedział mi mniej więcej co się stało. Gdy skończył zobaczyłem... zobaczyłem moją dziewczynę, która była nieprzytomna.

Podbiegłem do noszy. Chwyciłem jej dłoń. Po moim policzku spłynęła łza. Tyle bym oddał, żeby się z nią zamienić. Ona na to nie zasłużyła. Czemu ona?

- Zabieramy ją! - jakiś mężczyzna powiedział do mnie.

- Mogę jechać razem z nią?
- Tak. -odpowiedział
- Panie doktorze, ona jest w ciąży. - spytałem przez łzy.
- Przykro mi... - nie dokończył.


Pomimo, że od tamtego feralnego dnia minęły dwa tygodnie to moja dziewczyna nie wybudziła się jeszcze ze śpiączki. Tak bardzo tęskniłem za jej czekoladowymi oczami. Tak bardzo chciałbym, żeby się do mnie uśmiechnęła, powiedziała coś. Już pogodziłem się z tym, że straciłem córeczkę. Może nie na tyle pogodziłem co zaakceptowałem. Siedziałem obok niej i trzymałem jej dłoń, to już moja codzienność od tych czternastu dni.

- Zayn, idź do domu. Wyśpij się. Ja tu posiedzę. - usłyszałem głos Agaty za sobą.

- Zostanę. Wydaje mi się, że ona mnie rozumie. - odwróciłem się do dziewczyny, a ona usiadła po drugiej stronie łóżka.
- Rozmawiałeś z lekarzami? - spytała, a ja pokiwałem przecząco głową. - Nadal nie chcą ci niczego mówić?
- Taa... Uważają, że nie jestem rodziną. Julia ma zaraz przyjechać z chłopakami to pójdzie. - odpowiedziałem nie spuszczając wzroku z Ani.

Siedzieliśmy tak w ogłuszającej ciszy kilka minut.

- Idę po kawę. Chcesz? - spytała się mnie Agata.

- Jeśli możesz. - odpowiedziałem.

Agata wyszła z sali, a ja nadal wpatrywałem się w moja dziewczynę. Nagle poczułem jak poruszyła dłonią. Nie mogłem uwierzyć. Myślałem, że to tylko moja wyobraźnia. Spojrzałem się na jej rękę. Znowu nią poruszyła. Malik, uspokój się – to tylko twoje zwidy, a jeśli nawet to może coś jej się śni.

- Jak się czujesz? - usłyszałem czyjś głos za plecami.

Odwróciłem się i zobaczyłem moją siostrę. Lekko się uśmiechnąłem. Gdzieś w głębi serca cieszyłem się, że teraz są przy mnie najbliżsi. Udowadniali mi każdego dnia, że mogę na nich polegać, ufać i że zawsze mogę liczyć na ich pomoc.

- A jak mam się czuć? Nie wiem co myśleć, nie wiem co robić. Każda chwila kiedy jest cicho mnie pomału zabija. Chciałem z nią jechać wtedy. Jak sobie pomyśle, że...

- Nie mów tego, słyszysz?! Nie wolno ci tak myśleć! - powiedziała Doniya – Przyjechałam z Julką i z chłopcami. Zaraz się dowiemy czegoś więcej.
- … jeszcze raz.. Co powiedział lekarz? - usłyszałem radosny głos mojego przyjaciela, który był na korytarzu.
- Harry! Poczekaj chwilkę to powiem wszystko. Tylko spotkamy się z Zayn'em. - odpowiedziała spokojnie Julka.

Drzwi otworzyły się szybko i wyskoczył Louis.

- Stary dobre wieści niesiemy..

- Co lekarze powiedzieli? - podskoczyłem
- Spokojnie. Lekarz powiedział, że stan się poprawia i już niedługo się wybudzi. Powiedział też, że zrobią kilka badań i jak będą dobre wyniki to wypiszą ją do domu najszybciej jak się da. - powiedziała siostra Ani. Była przy tym taka radosna.


* * *


Po południu wszyscy poszli na obiad, a ja znowu zostałem sam. Czasami zamyślałem się tak, że zapominałem o całym świecie. Tak było i tym razem. Myślałem o tym co by było dzisiaj gdyby nie ten wypadek. Przez cały ten czas przyglądałem się na jej rękę z nadzieją, że zaraz nią poruszy. Minęła godzina, a ja nadal tam siedziałem.

- Zayn, chodź. Wrócisz do domu, zjesz coś, przebierzesz się i wrócisz. - Liam położył dłoń na moim ramieniu. - Julka z nią trochę posiedzi.

- Nie. - odpowiedziałem
- Stary, wiesz przecież, że tak nie można.
- W sumie masz racje.

Już prawie wstałem kiedy Ania lekko uchyliła swoje powieki. Byłem taki szczęśliwy.

- Gdzie ja jestem? - wypowiedziała cichutko.

- W szpitalu. Już wszystko dobrze. Wszystko... - odpowiedziałem na jej pytanie.
- A co się stało?
- Miałyście z Julką wypadek. Jakiś pijany kierowca wjechał na czerwonym na skrzyżowanie i w was uderzył.
- Kim jest Julia? Kim ja jestem? Kim ty jesteś i ten chłopak za tobą? - spytała oszołomiona.
- Nie pamiętasz? Nie pamiętasz nikogo? - pokiwała głową oznajmiając, że nie.

To chyba było gorsze od tych czternastu dni spędzonych w sali szpitalnej. Bliska osoba, osoba którą kochasz najbardziej na świecie budzi się i oznajmia ci, że nie pamięta ani ciebie ani nikogo. To był dla mnie cios poniżej pasa. Ale to moja wina i nikogo innego. Czemu z nią wtedy nie pojechałem?


Liam stał za mną i nie dowierzał. Poczułem jak po moim prawym policzku spływa łza.

- Ania, to ja, Zayn! Nie pamiętasz mnie? Błagam cię, nie żartuj! To wcale nie jest śmieszne! - płakałem

- Przykro mi, ale ja nie żartuje.. Ja nic nie pamiętam.

_________________________________________
Rozdział 20!!! Miałam dodać w święta, ale nie było 15 komentarzy... Dodaje teraz, bo jutro jadę na wycieczkę :) Rozdział z serii najkrótszych... PRZEPRASZAM za to!
Wiem, że może akcja nie poszła jak każdy sobie wyobrażał, a szczególnie Agata (przepraszam, ale ten rozdział napisałam w sobotę, a esa z twoim pomysłem dostałam niedawno)
Mam nadzieję, że się podoba.. Nie wiem kiedy kolejny.. Przepraszam za błędy i te ortograficzne (jak są) jak i stylistyczne i interpunkcyjne.
Jeśli chcecie być informowani to wiecie... (tt lub gg w komentarzach)

Ps. Dodam 21 jak będzie 10-15 komentarzy! Wierze w Was!!

czwartek, 5 kwietnia 2012

Rozdział 19 "Nie wierze..."

Jestem w Londynie! Stoję przed moimi drzwiami i zastanawiam się co mam zrobić. Czy zadzwonić, wejść jak do siebie czy uciec? Wybrałam pierwszą opcje. Nacisnęłam dzwonek i chwile potem drzwi otworzyła mi moja siostra.

- Godzina spóźnienia! - krzyknęła na dzień dobry.

- Przepraszam, pociąg się opóźnił.
- Wchodź. Jak się czujesz? Będę miała siostrzenice czy siostrzeńca?
- Nie wiem. Julia alkohol? Ty kończysz 15 lat! Zresztą i tak większość ludzi jest pełnoletnia!
- No właśnie!

Na imprezie było pełno koleżanek mojej siostry, znalazła się też Marta, Agata, chłopcy z Zayn'em. Przywitałam się z wszystkimi, a na końcu z byłym chłopakiem

- Hej – powiedziałam nieśmiało.

- Cześć, jak się masz? - odpowiedział na moje przywitanie z lekkim zdenerwowaniem.
- Dobrze, chociaż maleństwo pomału daje o sobie znać. - uśmiechnęłam się.
- Mogę dotknąć?

Nagle ktoś zasłonił mi oczy. Odwróciłam się i zobaczyłam brata agaty – Olka, który trzymał kwiatka.

- Co tam? Tęskniłem.

- Hej! Nic ciekawego.. Zresztą widzisz, przepraszam na chwile.

Odwróciłam się na pięcie, żeby odpowiedzieć na prośbę Zayn'a, ale jego tam już nie było. Szukałam go , ale nigdzie go nie było.

- Liam widziałeś Za..

- Nie nie widziałem – przerwał mi w połowie
- A ty Niall?
- Wychodził. Powiedział, że idzie do domu.

Czyli jest w naszym mieszkaniu. Posiedziałam jeszcze trochę na imprezie urodzinowej i postanowiłam samotnie wrócić do mojego mieszkania. Mojego i chłopców mieszkania.


Przekręciłam zamek w drzwiach i weszłam wolnym krokiem do środka. W ciemności próbowałam namierzyć załącznik światła. Rozebrałam się i weszłam do salonu gdzie siedział Zayn, który kończył kolejną butelkę piwa.

- Zayn.... - wyszeptałam

- Co chcesz? Wiem, wiem! To moja wina! To ja wszystko zjebałem. Daj mi spokój! - krzyczał
- Zayn, jesteś pijany... Uspokój się – szeptałam nadal
- Ania, kochasz mnie? - spytał przez łzy. - Wtedy jak on ci dał tego kwiatka, pomyślałem sobie, że jestem taki beznadziejny.
- Nie jesteś beznadziejny! Po protu potknąłeś się po drodze! I co to za pytanie. Tak, kocham Cię! - chwyciłam jego dłoń i odłożyłam puszkę.

Nagle usłyszeliśmy dźwięk dzwonka do drzwi. Wstałam i poszłam otworzyć. Olek. Przyszedł do nas Olek.

- Zostawiłaś telefon u Julki. - uśmiechnął się

- Po co przyszedłeś? - spytał Zayn
- Telefon przyniosłem. - odpowiedział.
- Chłopcy mogli przynieść, po co przyszedłeś? - powtórzył pytanie
- Ania, czy ty naprawdę chcesz, żeby ten idiota wychowywał twoje dziecko? - spytał się mnie
- Tak! I to nie jest idiota, to jest ojciec mojego dziecka!
- Jak mnie nazwałeś? - krzyknął zdenerwowany Zayn.

Chwile potem chłopcy rzucili się na siebie. Chciałam ich rozdzielić, ale tylko mi się oberwało.

- DOŚĆ TEGO!!! Zayn nic ci nie jest? - kucnęłam przed nim. - OLEK WYNOŚ SIĘ!!! Nie chce cię widzieć, nie chce cię znać!

- Rób co chcesz! - powiedział i trzasnął drzwiami.
- Nic Ci nie jest? Chodź.

Weszliśmy do łazienki. Chłopak usiadł, a ja wyciągnęłam apteczkę.

- Zachowujecie się jak dzieci. Będzie szczypać - polałam rany wodą utlenioną – Ałć!

- Co się stało? To mnie miało boleć, a nie ciebie - podniósł głowę.
- Maluszek. Chcesz dotknąć?
- Co za pytanie! No pewnie, że chce! - dotknął ręką mojego brzucha, nachylił się – słyszysz mnie? Tu tata, już nie mogę się doczekać jak będę cię uczyć grać w nogę.
- A co jeśli to będzie dziewczynka? - spytałam
- To będziemy śpiewać razem – uśmiechnął się. - Ty wiesz prawda? Wiesz czy będziemy mieć córkę czy syna?
- Nie, nie wiem. To będzie niespodzianka. - uśmiechnęłam się - Dobra! Idziemy spać! Chodź!!!

Weszliśmy do naszej sypialni. Chłopak usiadł na łóżku, a ja skierowałam się w stronę drzwi.

- A ty gdzie?

- Zayn my nie jesteśmy razem, będę dzisiaj spała w pokoju gościnnym. Dobranoc.
- Dobranoc, kocham cię.

Z perspektywy Zayn'a

Rano obudził mnie dźwięk sokowirówki. Wstałem z wielkim bólem głowy. Spojrzałem w lustro. Plaster tam gdzie go wczoraj przykleiła, czyli to nie sen. Nie śniłem!

- Ała! Zayn!! Zayn!! - krzyczała

Szybko zbiegłem na dół do kuchni. Przy blacie stała Ania.

- Co jest? Coś się stało?

- Daj rękę – uśmiechnęła się - Maluszek zaczyna o sobie przypominać.

Podałem jej dłoń, a ona położyła ją na swoim brzuchu. Poczułem lekkie kopniecie. Spojrzałem jej prosto w oczy i uśmiechnąłem się. Tak bardzo żałowałem, że nie byliśmy razem. Maleństwo znowu uderzyło. Zacząłem się śmiać.

- To będzie chłopak, mówię ci! Będzie piłkarzem.

Ania uśmiechnęła się.
- Zayn pojedziesz ze mną dzisiaj do lekarza? - spytała z niepewnością.
- Naprawdę? Mogę? - nie dowierzałem jej słowom.
- Czemu nie? W końcu jesteś ojcem dziecka. - uśmiechnęła się
- Jesteś wielka, kocham cię.. - przytuliłem ją.
- Wróciliście do siebie? - krzyknął szczęśliwy Louis, który właśnie wszedł do kuchni.
- Lou, stary to trochę... - zacząłem.
- Tak, wróciliśmy do siebie. - dokończyła, spojrzałem na nią niepewnie, po czym ją pocałowałem – Ałć!
- Stary jak tak działa na Anie twoja ślina to lepiej skończ – uśmiechnął się Louis
- Nie to maluszek daje o sobie znać od samego rana. - położyłem z powrotem rękę z nadzieją, że kopnie jeszcze raz.
- Ale fajnie!! Mogę dotknąć? - spytał mój przyjaciel, a Ania pokiwała twierdząco głową.
- Co wy tak obmacujecie naszą dziewczynę? - spytał Niall, który razem zresztą wlazł do kuchni.
- Mały bądź mała od samego rana kopie. - uśmiechnąłem się.

Wreszcie poczułem się dumny. Dumny z tego, że będę ojcem. Kilka chwil później każdy z nas czekał na ruch maluszka. Ania spojrzała na nas i oznajmiła, że koniec na dziś. Ubłagaliśmy jeszcze pięć minut.

- Chłopcy naprawdę to koniec! Za pół godziny jedziemy do lekarza! - spojrzała na mnie.

- JedzieMY!? Czy my czegoś nie wiemy? - pytał Liam
- Dała mi kolejną szanse. - uśmiechnąłem się.
- Taaaaaaaaak!!!! Wiedziałem!!! - krzyknął Harry.
- Teraz was przepraszam, bo muszę się przyszykować. - powiedziała i wyszła.


Niecałe trzydzieści minut później stałem w przedpokoju. Spojrzałem na zegarek, było kilka minut po jedenastej. Następnie mój wzrok skierował się w stronę łazienki gdzie stała Ania. Uśmiechnąłem się. Byłem cholernym szczęściarzem, że wróciła do mnie. Zacząłem już nawet myśleć o pokoju dla dziecka. Z moich przemyśleń wyrwał mnie dzwonek. Zwinnie wyciągnąłem telefon i spojrzałem w ekran. MAMA?!

- Cześć mamo. Co tam? - spytałem

- Zayn możesz być na mnie obrażony, ale jestem właśnie w drodze. Jadę do was. - poinformowała mnie
- Słucham? Ale mamo! Za ile będziesz?
- Za półgodziny!
- Tak szybko?! Mnie... nas nie będzie w domu. - powiedziałem
- Gdzie ty się wybierasz? Jakiś wywiad? - spytała zdenerwowana.
- Jadę z Anią do lekarza. Muszę kończyć. Pa. - rozłączyłem się, bo moja dziewczyna właśnie podeszła. Uśmiechnąłem się. - Ej co się stało?
- Nie mam w co się ubrać.. wyglądam jak beczka.!
- Wyglądasz pięknie. Z chęciom pojechałbym z tobą na zakupy, ale moja mama za 30 minut tu będzie.

* * *


Z perspektywy Ani


Widziałam radość na twarzy Zayn'a. Był taki szczęśliwy gdy zobaczyliśmy maluszka na monitorze. Od lekarza prowadzącego dostaliśmy zdjęcia. Chłopak powiedział, że będzie zawsze nosił przy sobie zdjęcie maleństwa. Weszliśmy do domu. Usiadłam na krzesełku. Zayn zaczął się śmiać.

- Nie żartuj sobie! Mam ci buty ściągać? - zapytał zdziwiony

- Ty się nie śmiej! Nie dosięgnę, mam blokadę przed sobą.

Chłopak pomógł mi ściągnąć trampki i weszliśmy do salonu, gdzie czekała na nas jego mama.

- No nareszcie! Jak dobrze was widzieć! - przytuliła nas kobieta – a jak mały?

- Przypomina o sobie cały dzień. - uśmiechnęłam się
- Poczekaj mamo! Zaraz ci pokaże twojego wnuczka lub wnuczkę – wyciągnął szybko zdjęcie.

Mama mojego chłopaka podzielała radość Zayn'a. Byłam taka szczęśliwa widząc to. Długo rozmawialiśmy Przed dwudziestą wszyscy mieszkańcy wpadli do salonu. Louis opowiadał jakieś żarty, a Liam tłumaczył coś mamie Zayn'a.

_______________________________________

Rozdział 19 pojawił się dzisiaj bo @Maarta_1D kazała mi! ;)

Mam nadzieję, że wam się podoba. Kolejny rozdział postaram dodać się w święta pod warunkiem, że będzie minimum 15 komentarzy :)


Przepraszam za błędy i mam nadzieję, ze się podoba.
Jeśli chcecie być informowani to zostawcie w komentarzu tt lub gg :)
~Ania ;)

czwartek, 29 marca 2012

Rozdział 18 "Ciąża"

TRZY MISIĄCE PÓŹNIEJ


Z Zayn'em nadal się mijamy. Nie wytłumaczyliśmy sobie tego co się stało w Polsce. Chłopak jest szczęśliwy, przynajmniej tak mi się wydaje. Spotyka się z jakąś Sophie. Kocham go i często o nim myślę. Nawet trudno było by o nim zapomnieć tym bardziej, że jestem w CIĄŻY!!! Przekonałam chłopców, aby nic mu o tym nie mówili. W ogóle miałam długo wątpliwości czy urodzić to dziecko czy usunąć. Postanowiłam urodzić. O tej małej istotce wiedzieli tylko chłopcy, Agata i moja siostra. Obiecali nikomu nie mówić, ale i tak pewnego dnia wszyscy się dowiedzą. Dowiedzą się, gdy wyjdę na miasto z brzuchem. Agata namawiała mnie, żebym powiedziała Zayn'owi, że zostanie ojcem. Uparta jak osioł zawsze odpowiadałam, że nie! Miał swoje własne życie, a dziecko to tylko mój problem. Pewnego deszczowego ranka, gdy zeszłam do kuchni zobaczyłam Louis'a, który próbował zrobić mi jakiś sok. Chłopcy bardzo się troszczyli o mnie. A gdy mieli trasę koncertową kazali Agacie siedzieć ze mną.

- Co za świństwo robisz tym razem?

- Sok marchwiowy. - zaśmiał się
- Mniam!
- Ania,nie wydaje Ci się, że powinnaś powiedzieć Zayn'owi o... no wiesz.
- Lou, zastanawiałam się nad tym wczoraj i macie rację. Zayn by nam tego nie wybaczył, gdyby się dowiedział z telewizji czy gazet więc dlatego umówię się z nim jeszcze dzisiaj.
- Wydaje mi się, że to świetny plan! Zobaczysz wszystko się poukłada. Dzwoniłaś do niego? Umówiłaś się?
- Nie. Boję się trochę. Nie wiem jak zareaguje. - powiedziałam popijając sokiem.
- To idź zamiast nas. Mieliśmy się spotkać w MilkeShake City dzisiaj – ale tobie to spotkanie przyda się bardziej. - przytulił mnie i wyszedł z kuchni.

Dotknęłam mojego brzucha i delikatnie się uśmiechnęłam. Jak mam być odważna to teraz. Wróciłam do swojego pokoju, ubrałam się, zrobiłam lekki make-up i wyszłam. Przez całą drogę zastanawiałam się czy dobrze robię. Weszłam do lokalu. Zayn na mój widok stanął i się uśmiechnął.

- Cześć, fajnie cię widzieć – powiedział.

- Ciebie też fajnie widzieć. Zayn możemy sobie wytłumaczyć to wszystko?
- Bardzo bym chciał.
- Widzisz, tam wtedy spotkałam się z Kasia i Igorem. Kaśka się pożegnała, a Igor mnie pocałował. Uderzyłam go i wróciłam szybko do hotelu. Nienawidziłam siebie za to.
- Ale to nie twoja wina. To jego.
- Szkoda, że dopiero teraz to zauważyłeś. Może, gdyby nie to bylibyśmy nadal razem.
- Kocham Cię. Tęsknie Wiesz, że nasza wycieczka do Rzymu jest nadal aktualna?
- O, kochanie!!! Szukałam cię. Ale chwila! Miałeś się spotkać z chłopcami, a nie z tą suką. - podeszła do nas tleniona blondyna.
- Sophie przestań! Ania, przepraszam ale muszę już iść.
- Oczywiście nie ma problemu. Pa – pocałowałam go w policzek i wyszłam.

Łza spłynęłam mi po policzku na samą myśl, że gdyby nie ta wizyta w Polsce byłabym na miejscu tej Sophie. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Agaty.

* * *

- Chodź na tą imprezę! Zobaczysz będzie fajnie. - błagała mnie Agata

- Fajnie? Chłopcy, ty, ZAYN, SPOHIE i JA? Fajnie? To się nie uda. - odpowiedziałam
- Nie zwracaj na nich uwagi! Zrób to dla Lou, Niall'a, Liam'a i Harry'ego.
- Zrobię to tylko dla was!

Przygotowałam się z Agatą i zeszłyśmy do salonu. Miałyśmy z chłopcami jechać po odebranie jakiejś nagrody. Wszystko było by super, gdyby wiedzieli, że nie udało mi się powiedzieć Zayn'owi o mojej ciąży. Podczas imprezy po gali pierwszy podszedł do niego Harry

- Gratuluje stary!

- No, stary.. To jeszcze tylko 6 miesięcy! - zaśmiał się Niall
- Właśnie, gratuluje. Mam nadzieję, że jesteś dumny. - zaśmiał się Louis.
- Jakoś nie widzę cie w tej roli, ale gratulacje. - ostatni odezwał się Liam
- Ale o co chodzi? - spytał się zdziwiony chłopak, niestety nikt go nie usłyszał – Ania wiesz o co im chodzi?
- Nie, nie wiem

Agata chwyciła mnie za ramię i odciągnęła od niego. Spojrzała na mnie, a ja na Zayn'a.

- Nie powiedziałaś mu tego?!

- Miałam zamiar, ale wtedy pojawiła się ta cała Sophie. - spojrzałam na Zayn'a, który właśnie udzielał wywiadu
- Sophie to moja dziewczyna, ten związek jest na poważnie, mamy wspólne marzenia i cele. - powiedział
- Agata, przepraszam. Źle się czuje. Będzie lepiej jak wrócę do domu. - powiedziałam i wybiegłam z sali.


*z perspektywy Agaty *

- Zayn mam tego dość! - krzyknęłam

- Ale o co ci chodzi? Właśnie, a może ty wiesz o co chłopakom biegało z tymi gratulacjami?
- No tak! Ty przecież jesteś taki tępy, ze nawet nie zauważyłeś! Przecież to już widać. Koleś 4 miesiąc! Za jakieś 5 lub 6 miesięcy będziesz ojcem. Ania jest w ciąży!
- Słucham?
- Nie wiesz co to znaczy zostać ojcem? Czy nie rozumiesz znaczenia słowa ciąża?
- Ania... Ania jest w ciąży? Ale dlaczego mi tego nie powiedziała?
- Ja mam wiedzieć? Może przez Twoje zachowanie.


*z perspektywy Zayn'a *

Nie dowierzałem temu co powiedziała Agata. Jaki ja jestem głupi! Tam, wtedy w MilkeShake City ona chciała mi o tym powiedzieć, a ja ją olałem. Rozejrzałem się dookoła. Nikogo znajomego wkoło tylko Sophie. To ja, to ja znowu rujnuje związek. Ona chciała to wytłumaczyć, a ja nie chciałem słuchać. Potem ten fikcyjny związek z Sophie. No Zayn masz co chciałeś i teraz cierp. Przyjaciele się odwracają, tracę to co kocham. Osoby, które miałem w zasięgu ręki oddalają się ode mnie. Chłopcy od kilku tygodni przebywają ze mną najmniej czasu ile to jest możliwe. Straciłem wszystko co w życiu miałem cenne: przyjaciół, dziewczynę...

- Stary, co tak stoisz? Idź za nią – usłyszałem znajomy głos

- Tylko czy ona będzie chciała ze mną gadać?
- Zayn ona cię kochała, kocha i kochać będzie. Jest z tobą w ciąży. Uwierz będzie chciała gadać.- powiedział Louis
- Dzięki.

Wyszedłem z budynku kierując się ku parkingowi.

- A ty kotek gdzie się wybierasz? - wyskoczyła znienacka Sophie

- Do osoby, która kocham
- Oj, jakie to słodkie... Patrz sama przyszłam do ciebie!
- Nie, nie do ciebie! Przepraszam ale się śpieszę.

Wsiadłem do samochodu i odjechałem z piskiem opon. Droga trwała aż 20 minut, o 20 za dużo. Spojrzałem na zegarek. 22.49. O tej porze zawsze oglądaliśmy filmy lub śmieliśmy się z nie wiadomo czego.


*z perspektywy Ani * (kilka minut wcześniej)

Wróciłam jak najszybciej się dało do mieszkania. Spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy, sprawdziłam pociąg i zadzwoniłam do Mia'i. Nie wytrzymam w Londynie ani sekundy dłużej, muszę stąd wyjechać. Mia urodziła miesiąc temu i zaraz po tym wyprowadzili się z Matt'em do Cardiff. Wyjadę na jakiś czas do nich, a potem zobaczymy. Taksówka podjechała pod mój dom. Zeszłam, kierowca schował walizkę i o 22.47 odjechałam. Na dworzec jechałam 15 minut. Pociąg miałam za parę minut, więc spokojnie kupiłam bilet i poszłam na peron. Znalazłam wolny przedział i usiadłam. Miałam dość wszystkich, w tym momencie chciałam ukryć się przed całym światem. Założyłam słuchawki. Odpłynęłam.

- Halo, proszę pani! Zaraz pociąg kończy bieg. Dojeżdżamy do Cardiff. - powiedział mężczyzna

- Dziękuje.


* * *


Nie wiedziałam, że Cardiff to takie piękne miasto. Jestem tu już trzeci tydzień i nabrałam tyle energii, żeby w końcu spotkać się z Zayn'em. Nie wiem jak przebiegnie nasza rozmowa. Powoli kierowałam się w stronę mieszkania moich przyjaciół.

- Nareszcie jesteś! Julia dodzwaniała się do ciebie. - poinformowała mnie Mia.

Wzięłam telefon i wybrałam numer do mojej młodszej siostry, której tak dawno nie widziałam.

- Hej, ponoć dzwoniłaś.

- Dzwoniłam. Chciałam się spytać czy ty w ogóle czytasz maile? Jakiś tydzień temu wysłałam Ci zaproszenie na moje urodziny.
- Przepraszam, ostatnio nie sprawdzałam skrzynki. Jasne, że przyjadę. Kiedy?
- Za 10 godzin, będziesz?
- Będę, obiecuje. - uśmiechnęłam się do słuchawki.
- Ania, muszę kończy, chłopcy właśnie przyjechali. A swoją drogą wiesz, że Zayn zerwał z Sophie? PA!!!
- Pa

Rozłączyłam się i położyłam telefon na stoliku. Weszłam do kuchni, gdzie Matt próbował ogarnąć płaczącą Jess.

- Wracasz? - spytał

- Tak, wracam. Julia ma dzisiaj imprezę. - odpowiedziałam.
- Ale nie tylko dla tego wracasz?
- W końcu jestem w ciąży i chce aby moje dziecko też miało ojca. Matt, Mia dziękuje wam za wszystko. Ale dzisiaj wracam do Londynu.
- Ania, ty mi pomogłaś jak byłam w ciąży więc byłam ci coś winna. - uśmiechnęła się Mia.
- Pośpiesz się jeśli chcesz zdążyć. Pociąg masz za 30 minut.

___________________________________________
Wiem, wiem... obiecywałam dodać w sobote lub w niedziele.. Niestety nie było mnie w domu, a w tym tygodniu uzbierało mi się sporo problemów...
Mam nadzieję, że to wybaczycie i pojawi się 10 komentarzy pod tym rozdziałem :)
Trochę wyszło tak.. tak.. typowo.. ale to tylko stan przejściowy w tym ff.
Przepraszam za błędy i mam nadzieję, ze się podoba.
Jeśli chcecie być informowani to zostawcie w komentarzu tt lub gg :)
~Ania ;)

wtorek, 20 marca 2012

Rozdział 17 "Wywiad i... koniec?"

- Specjalnie dla państwa, dla was w naszym programie pojawi się osoba z towarzystwa sławnego brytyjsko – irlandzkiego boysbandu. Dziewczyna jednego z wokalistów. Ania – dziewczyna Zayn'a Malik'a
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się do kamery.
- Dzień dobry. Bardo się ciesze, że przyjęłaś zaproszenie do naszego programu. Z tego co wiemy musiałaś wstać bardzo wcześnie.
- Tak!!! Wstałam o 3, bo samolot miałam o 4. Dlaczego programy śniadaniowe muszą być kręcone rano? Chłopcy też narzekali, ale uparli się, że muszą mnie odprowadzić do bramki.
- Opowiedz nam o chłopcach. Może zaczniemy od Harry'ego?
- Harry – jest świetnym kucharzem i zawsze jak mam zły humor mogę liczyć na hug'a od niego. Jest mega romantyczny i często chodzi goły. To dziwne, ale mieszkam z nimi tylko tydzień i mogę to powiedzieć! Liam jest strasznie skromny, romantyczny i wydaje mi się, że to on ma najlepszy kontakt z fanami. Niall jest naszym domowym głodomorem. Jeden dzień i lodówka pusta, nie wiem gdzie on to wszystko mieści, przecież jest taki chudy. Louis to kabareciarz. Wszędzie go pełno, dużo żartuje i to jemu najczęściej zdarzają się jakieś przypały. No i Zayn... Tu mogę wymieniać w nieskończoność. Zdecydowaną jego zaleta jest dążenie do celu i nie poddawanie się.
- Czy według ciebie jest jakiś lek dla Directioners?
- Hmm... Chyba Liam twierdzi, że to pocałunek Harry'ego, ale mi się wydaje że niestety, albo stety nie ma takiego lekarstwa.
- Macie jakiś czas prywatny, tylko dla siebie?
- Wokół nas jest pełno paparazzi i robią tysiące zdjęć, więc musimy zachowywać się w pewien sposób odpowiednio. Na przykład ostatnio zrobili mi i Zayn'owi zdjęcie jak nosił mnie na plechach po ulicach Londynu. Życie prywatne tak naprawdę mamy tylko w domu.
- Teraz kilka pytań od fanek, które dostaliśmy na e-mail. Jak całuje Zayn?
- Hmm... Ciekawe pytanie... Niesamowicie.
- To prawda, że Louis zaliczył niezłą wpadkę ostatnio?
- Lou codziennie zalicza z 10 wpadek, więc nie wiem o którą ci chodzi.
- Czy chłopcy szykują już kolejny album?
- Taaak! Dzisiaj się mają umówić w sprawie nagrywania, więc trzymajcie kciuki, żeby album ukazał się jak najszybciej. Wczoraj skończyli wybierać materiał na płytę i mogę wam powiedzieć, że jest świetny.
- To prawda, że zamieszkaliście wszyscy razem?
- Mieszkamy razem od tygodnia, przydarza nam się wiele wpadek i w ogóle, ale jest świetnie. Dajemy sobie radę co jest chyba najważniejsze. Co prawda mam czasami wrażenie, że jestem Mummy Directioner. 'Louis posprzątaj swoje rzeczy w salonie! Liam zjedz to łyżką! Niall pozmywaj po sobie! Harry czy ty naprawdę nie masz ciuchów. Zayn ja wiem, ze mnie kochasz, ale możesz przestać patrzeć w to lustro?' Prawie codziennie tak jest, ale za to ich kocham.
- To prawda, że Niall ma dziewczynę?
- A nie powiedział wam tego? Nie, nie ma! Przynajmniej ja tyle wiem, nie informują mnie o wszystkim. Psss. ! Nawet niektóre rzeczy zostają tajemnicą i o nich nie wiem.
- Czy Liam potrafi tańczyć?
- A jaki rodzaj tańca? Podczas imprez tańczę nim i potrafi! Ale wiecie to muzyka klubowa, a jak ze stylami klasycznymi tego nie wiem!
- To prawda, że Harry spotyka się z Caroline Flack?
- Nieeeeeeeeeeee! Harry jest oficjalnie singlem i z tego co wiem woli spotykać się z dziewczynami w swoim wieku. Swoją droga świetny chłopak z niego, wszystkie macie szanse u niego!

Usłyszałam jeszcze kilka pytań, na które starałam się mądrze odpowiadać. Te kilka minut minęło tak szybko, że usłyszałam od prowadzącej:

- Dziękujemy Ci, że tutaj przyjechałaś i odpowiedziałaś nam na te pytania.

- Ja również dziękuje! Chciałam jeszcze powiedzieć! O 11 spotkanie z fanami chłopców w kawiarence tu na dole. Mam ze sobą tysiące plakatów z ich autografem więc każda dostanie i odpowiem na wasze pytania!
- My również zapraszamy! A teraz przed państwem w naszym studio w Londynie – One Direction z piosenką „One Thing”!!!!
- Chwielibyśmy zadedykować ta piosenkę polskim fanką. - uśmiechnął się Louis


Po jedenastej odbyło się spotkanie z fanami chłopców. Wiem, że każda by chciała chłopców zamiast mnie, no ale dobre to niż nic. Spotkanie trwało 4 godziny. Dzielnie odpowiadałam na pytanie od każdej fanki. Wieczorem wybrałam się ze znajomymi do kina.

- Fajnie się było z tobą spotkać po takim czasie – powiedziała koleżanka – Pa

- Pa – uściskałam ją i odeszłam
- Ania, przepraszam za to co teraz zrobię, ale muszę! - powiedział kolega.

Chwycił obiema dłońmi moją twarz i pocałował mnie. Szubko odepchnęłam go od siebie i przyłożyłam mu z liścia.

- Co ty sobie myślisz? Jak mogłeś! - krzyczałam

Odbiegłam od niego z płaczem. Miałam tylko jedną nadzieje, że nikt nie zrobił zdjęcia. Słyszałam go jeszcze przez dobre pięć minut. Przedzierałam się przez tłum ludzi z nadzieją, że nikt mnie nie rozpozna. Nienawidziłam go. Nienawidziłam siebie, że pozwoliłam na to. Z chęciom bym wyskoczyła przez okno, wpadła pod samochód, pocięła się – skończyła z sobą. Wpadłam do pokoju hotelowego i rzuciłam się na łóżko. Chciałam aby ten dzień się jak najszybciej skończył. Rano obudził mnie budzik. Ubrałam się, pomalowałam i wyszłam. Szybko złapałam taksówkę i udałam się na lotnisko.



Weszłam do mieszkania. Panował tam chaos i kłótnia – jak zawsze.

- Cześć chłopcy!

- Cześć! - wydarli się wszyscy oprócz Zayn'a.
- Co to jest? - rzucił gazetą w moja stronę

Podniosłam magazyn i przeczytałam tytuł na okładce: „Czy dziewczyna Zayn'a Malik'a zdradza go? Jaki był cel jej wizyty w Polsce?” Nie wierzyłam własnym oczom, nie wierzyłam w to co czytam.

- Zayn pozwól, ze ci to wytłumaczę! To nie tak, to nie tak jak myślisz!

- Nie ważne co myślę! Ważne, że się całowaliście! Zaufałem ci, a ty.. ty... Popsułaś wszystko.
- Pozwolisz, aby kolejne głupie zdjęcie zniszczyło nasz związek? - spytałam cicho łkając.
- Nie mów nic do mnie! - krzyknął, a zaraz potem trzasnął drzwiami wejściowymi.
- On ma racje. To moja wina wszystko zwaliłam. - wyszeptałam
- Ania co tam tak naprawdę się stało? - przytulił mnie Lou
- Byłam z Igorem i Kasią w kinie i Kaśka się gdzieś spieszyła. Zostawiła nas samych i on mnie wtedy pocałował. Odepchnęłam go, uderzyła i wróciłam biegiem do hotelu.
- Pogadamy z Zayn'em i zobaczysz będzie dobrze – pocieszał mnie Niall.
- Nie, chłopcy nic nie będzie dobrze. Może będzie lepiej jak się wyprowadzę. Zamieszkam u Agaty lub u Marty.
- Nie! Nigdzie nie idziesz! Zostajesz tu! Tu jest twój dom - protestował Harry


Przez kolejne kilkanaście dni starałam się mijać Zayn'a, a bardziej to on starał omijać mnie wielkim łukiem. Chciałam z nim pogadać, wytłumaczyć mu, ale on wynajdywał tysiące argumentów, że teraz nie może. W domu panowała napięta atmosfera, potrafiłam być w jednym pomieszczeniu z nim i nie odzywać się do niego (ale nie mogłam się oprzeć i przyglądałam się co robi, czasami nasz wzrok się spotykał). Kochałam go, ale cierpiałam. Cierpiałam jeszcze bardziej, gdy pewnego dnia w telewizji zobaczyłam reportaż o nim i jakieś blondynie. Dziennikarka powiedziała, że jak podają źródła chłopak spotyka się z dziewczyną od dwóch tygodni i zamierzają razem zamieszkać. Spojrzałam z niedowierzaniem na telewizor. Poczułam łzę spływającą po moim policzku. Do pokoju wbiegł Zayn ze smutną minom. Wszedł na górę i skierował się do pokoju.

- Zayn co się dzieje? Wiem, nienawidzisz mnie za to co się stało, ale powiedz mi do cholery co się dzieje i po jaką cholerę się pakujesz?

- Ania, wyprowadzam się. Nie mogę mieszkać tutaj już dłużej. Nie mogę mieszkać z tobą pod jednym dachem. Każdego dnia zdaje sobie sprawę, że ja cię jeszcze kocham.
- Też cię kocham!

Zasunął swoją walizkę. Podszedł do mnie zapłakany, popatrzał prosto w oczy i pocałował.

- Żegnaj!

Wyszedł. Stałam jak słup i zastanawiałam się co teraz? Wybiegłam za nim, chciałam go złapać, ale nie miałam szans. Wróciłam zrezygnowana do domu.


_________________________________

Przepraszam, że dzisiaj (miał się ukazać w piątek), ale nie byłam pewna.

Mam nadzieję, że się podoba. Przepraszam za błędy. Liczę na Wasze komentarze.

Jeśli chcecie być informowani to zostawcie tt lub nr gg.

Jak będzie 8 komentarzy to 18 rozdział pojawi się w sobotę lub niedziele :).