Dziękuje, że czekasz na każdy nowy rozdział
Dziękuje, że mnie dopingujesz
DZIĘKUJE!!! ;)
Ten rozdział dedykuje
dla @Edithg6
- Słucham?! - Nie dowierzałam
własnym uszom. Uszczypnęłam się, bo nie dowierzałam. Chłopcy
wylatują, Julia oznajmiła, że leci do rodziców do Nowego Jorku,
a Agata wraca do Cardiff na dwa tygodnie – Jasne! Najlepiej
zostawcie mnie samą! - krzyknęłam
- Ale kochanie .. - Zayn kucnął
przy mnie – Skarbie. - pogłaskał mnie po policzku.- Nie ma ale!!! Wyjdźcie! Zostawcie
mnie samą! - pokazałam palcem na drzwi. - Zostawcie mnie samą! -
spojrzałam na wszystkich po kolei – Dobra, nie będę się
prosić. - wstałam i pobiegałam na górę.
Za mną poszedł Zayn. Trzasnęłam
drzwiami centralnie przed jego nosem. Położyłam się na łóżku i
przytuliłam poduszkę.
- Ania! Otwórz! Nie wygłupiaj się! - usłyszałam mojego chłopaka.
- Ania! Otwórz! Nie wygłupiaj się! - usłyszałam mojego chłopaka.
- Odejdź! Nie chce z wami
rozmawiać! - odpowiedziałam
- Będę tu stać dopóki nie
otworzysz. Ania, no proszę cię!
- Weź się odwal, odwalcie się
wszyscy!
- Nie zachowuj się jak dziecko. -
walnął pięścią w drzwi
Przez następną godzinę leżałam na
łóżku i płakałam. Wszyscy mnie olali i gdzieś jadą, a ja
zostaje sama.. Może to jakiś znak, że też muszę gdzieś
wyjechać, coś zrobić. Wstałam i podeszłam do drzwi. Szybko je
otworzyłam, a Zayn wpadł do środka.
- Zayn!! Nic Ci nie jest? - chłopak
pokiwał przecząco głową. - Co ty robiłeś?
- Mówiłem ci, że będę czekał
dopóki nie wyjdziesz.. Musiałem sobie usiąść. - spojrzał się
na mnie swoimi pięknymi, czekoladowymi oczami. - Już się nie
obrażasz?
- Nie mam na co...
- Wiesz co? Kocham cię! - przytulił
mnie - Wiedz, że nie uśmiecha mi się ta lecieć bez ciebie.. ale
muszę.
* * *
Późnym południem chłopcy
poszli na spotkanie z menadżerem, a ja zostałam z moją siostrą w
domu. Włączyłyśmy telewizor, ale nic ciekawego nie było więc
wyłączyłyśmy go. Julia przyniosła jakąś starą grę planszową,
którą uwielbiałam jak byłam mała. Strasznie nas wciągnęła. W
mgnieniu oka minęły 2 godziny. Z gry oderwał mnie telefon.
- Słucham?
- Kochanie za godzinę
bądź gotowa. Wychodzimy.
- Gdzie? - spytałam się
- Nie mogę teraz
rozmawiać. Kocham cię. - odpowiedział i się rozłączył.
Spojrzałam na mój telefon
i rzuciłam na sofę.
- Kto to? - spytała
Julka - Czekaj! Zaraz zgadnę! To był Zayn?!
- Tak... Jakiś dziwny
był. - powiedziałam cicho
- Jaki?!! Co powiedział?
- Że za godzinę
wychodzimy i nie powiedział gdzie.
- No to na co czekasz?
Marsz mi na górę.
* * *
Przez kolejne półgodziny
wpatrywałam się z Julką w moją garderobę. Muszę przyznać, że
odkąd zostałam dziewczyną Zayn'a moja szafa powiększyła się
czterokrotnie. Za każdym razem gdy gdzieś jechaliśmy musiał mi
coś kupić. Raz stwierdził, że musi dbać o taki skarb jak ja.
Wyśmiałam go wtedy. Mi wystarczy kilka T-shirt'ów i kilka par
jeansów. Zayn patrzy na tą sprawę z trochę innej perspektywy.
Zazwyczaj to on nalega, żebym coś przymierzyła. No i muszę
przyznać, że chłopak ma wielki gust. W końcu po przeprawie przez
mojej szafie wybrałyśmy sukienkę i dodatki. Ubrałam prościutką
czerwoną sukienkę. Pożyczyłam od młodej czarne baleriny, bo
złamał mi się obcas w moich ulubionych czarnych szpilkach. Julka
przepięknie spięła mi włosy, a ja szybko się umalowałam. W
ciągu czterdziestu minut byłam gotowa. Już miałam schodzić kiedy
do pokoju wszedł Zayn. Ubrany był jak zawsze w bejsbolówkę.
Spojrzał na mnie i pokazał mi palec jakby chciał powiedzieć
'poczekaj chwilkę'. Po pięciu minutach wrócił. Był już ubrany w
białą koszule, którą kupiłam mu dwa tygodnie temu i czarną
marynarkę. Podszedł do mnie. Jego wargi delikatnie dotknęły
moich.
- Ślicznie wyglądasz. -
powiedział po czym dokończył pocałunek. Tym razem bardziej
namiętnie.
- Dziękuje..- mimo tego,
że znamy się tak długo, oblałam się rumieńcem na twarzy - Też
wyglądasz niesamowicie
- Uwielbiam jak się
rumienisz. - uśmiechnął się i pocałował w czoło.
Chłopak chwycił mnie za
rękę i spytał czy jestem gotowa. Pokiwałam twierdząco głową i
zeszliśmy na dół. Ubrałam płaszcz i wyszliśmy.
- Gdzie idziemy? -
spytałam, a on odpowiedział mi tylko uśmiechem. - Nie wygłupiaj
się! Gdzie idziemy?
- W pewno miejsce.. albo
kilka. - odpowiedział, a ja zrobiłam maślane oczka – No dobra!
W planie mam kino, potem jakaś kolacja i na koniec długi spacer.- Brzmi świetnie.
Kilka minut później
doszliśmy do małego kina niedaleko naszego domu. Zawsze panuje tam
taka miła atmosfera. Nikt nigdy się nie śpieszy, wszyscy są mili.
Zayn kazał mi wybrać film. Wybór był prosty. Miałam do wyboru
science - fiction albo komedie. Wybrałam ten drugi. Podczas seansu
płakałam ze śmiechu. Gdy wyszliśmy z kina, poszliśmy dalej. Tym
razem naszym celem była mała restauracja z włoską kuchnią, która
była niedaleko. Bardzo często w niej bywamy, więc ludzie obyli się
już ze sławą chłopaków i traktują ich jak normalnych gości.
Usiedliśmy przy stoliku i zamówiliśmy pizze. Po jakimś czasie
kelnerka przyniosła nam nasze zamówienie.
- Ja już nie mogę. -
właśnie skończyłam trzeci kawałek.
- Jeszcze jeden –
uśmiechnął się Zayn, a ja pokiwałam przecząco głową. - Nie
daj się prosić! Mam cię nakarmić?
- Ale ja już nie mogę!
- chłopak właśnie wyciągną rękę z kawałkiem pizzy, a ja
zatkałam usta dłonią. - Jak zjem to mnie zaniesiesz do domu na
rękach!
- To chociaż połowę. -
tym razem to on spojrzał się na mnie maślanymi oczami.
- Dlaczego ci tak na tym
zależy? - spytałam się.
- Bo jak znam życie
przez następne dwa tygodnie w naszej lodówce będzie tylko
światło. - spojrzał się na mnie groźnie.
- Obiecuję, że tak nie
będzie. Będę jeść, tylko mnie już nie karm! - podeszłam do
niego
- Niech ci będzie. -
uśmiechnął się – Jak zjadłaś, to ja idę zapłacić. Czekaj
tu na mnie.
Usiadłam na krzesełku.
Wyciągnęłam telefon z mojej torebki. Miałam 10 nieodebranych
połączeń od mamy. Byłam w szoku. Co się stało, że do mnie
dzwoniła. Od dnia wypadku nie miałam z nimi kontaktu. Nie
zastanawiałam się jednak długo, bo podszedł do mnie mały
chłopczyk. Na oko wyglądał na jakieś 6 lat. Trzymał wielki
bukiet czerwonych róż.
- To dla pani. - oznajmił
i spojrzał się na mnie ślicznymi zielonymi oczkami
- Dzięki! - wyciągnęłam
z torebki jakieś cukierki i mu je dałam.
Chłopczyk odbiegł
pozostawiając mnie samą z bukietem kwiatów. Było chyba z 30 róż.
Chwile później doszedł do mnie Zayn z goździkiem w ręku.
Popłakałam się ze wzruszenia.
- Pamiętam jak pierwszy
raz kupiłem ci kwiaty. Były to róże, a ty mi powiedziałaś...
- ...że wolę goździki. -
przerwałam mu – Też pamiętam ten dzień. Dziękuje –
wyszeptałam - Kocham cię.
Do domu wróciliśmy w
środku nocy. Po tej sytuacji w restauracji byliśmy jeszcze w
centrum na spacerze. Zaświeciłam światło i usiadłam zmęczona na
fotelu w przedpokoju. Mój chłopak zdjął buty i poszedł dalej, a
ja siedziałam nadal. Po chwili wrócił i popatrzał się na mnie.
- Nie mam siły –
spojrzałam się na niego.
Uklęknął przede mną i
zdjął moje baleriny. Następnie wziął mnie na ręce i zaniósł
do naszego pokoju. Położył mnie wygodnie na łóżku i pocałował
na dobranoc.
Gdy obudziłam się rano,
Zayn'a już nie było. Wstałam i zeszłam na dół. Mój chłopak
panoszył się po kuchni.
- Dzień dobry –
uśmiechnęłam się
- Już wstałaś? Ja tu
ci śniadanie do łóżka robię!
- Wszyscy wstali, za dwie
godziny musicie jechać na lotnisko. A do łóżka jeszcze mogę
ładnie wrócić – puściłam mu oczko
- Nie myśl o naszym
wyjeździe. - spojrzał mi prosto w oczy.
- Jak mam o tym nie
myśleć?
- No właśnie! Jak ma o
tym nie myśleć. - do konwersacji dołączył się Harry –
Przecież ona zostaje sama w Londynie. My lecimy zwiedzać Stany, a
Ania będzie się kisić w tych czterech ścianach.
- Nie pomagasz – Zayn
rzucił groźne spojrzenie na loczka.
- Dobra już się nie
odzywam.. - Styles zrobił ruch obronny. - Macie coś do jedzenia?\
- Ktoś tu mówił o
jedzeniu? - w progu kuchni pojawił się Niall, który właśnie się
rozciągał. - Całą noc zastanawiałem się co jeszcze spakować
do walizki.
- Masz na myśli jedzenie
– Harry spojrzał się na niego zdziwiony
- Nie, papier toaletowy.
- powiedział sarkastycznym tonem Horan. - No jasne, że jedzenie.
- Niall, ta wielka,
zielona walizka jest cała wypełniona jedzeniem! Możesz mi to
wytłumaczyć? Tu jest tyle jakbyś na dwa lata jechał gdzieś do
lasu. - usłyszeliśmy głos Liam'a, dochodzący z salonu.
Razem z moim chłopakiem i
Harrym nie mogliśmy opanować ataku śmiechu, a Niall zrobił się
cały czerwony i krzyknął, że to niestosowne żeby grzebać w
czyiś rzeczach. Po chwili przyszedł do nas jeszcze Louis i Liam. W
momencie zrobił się wielki harmider.
- Nie wydaje ci się, że
zrobiło się tutaj trochę ciasno? Może spędzimy te ostanie
godziny sami? - szepnął mi do ucha.
- Zostańmy tutaj... Tak
fajnie się słucha waszych porannych sprzeczek. - mój chłopak
spojrzał się na mnie litościwie. - Nie. Proszę...
- No dob... Zostawcie mój
dżem! - krzyknął
Usiadłam przy stole z
kubkiem ciepłej kawy i przyglądałam się na ich rytualną kłótnie.
Każdego ranka tak jest. Uwielbiam to. Nie wyobrażam sobie początku
dnia bez tego.. No właśnie... nie wyobrażam! Od jutra powieje w
tym domu pustką i ciszą. Coś czuje, że to będzie
trudne.
_______________________________________________
Tak na szybko... Przepraszam, Przepraszam i jeszcze raz przepraszam, że przez 3 tygodnie nie dałam znaku życia... Tak się złożyło, że jak miałam wenę to nie miałam komputera, a jak byłam już w posiadaniu to brak weny wystąpił...
Ten rozdział taki byle jaki pisany na szybko, bo już czas gonił i kilka osób. Jeśli wam się podoba to bardzo się cieszę :) Jak chcecie być informowani to wiecie co robić ;)
Kolejny rozdział postaram dodać się jak najszybciej :)
~ Ania