poniedziałek, 28 listopada 2011

Rozdział 3 "Sąsiad"


Równo o 17 Zayn zadzwonił do moich drzwi.

- Gotowa? -spytał się .

- Chwilka... Tylko napiszę kartkę moim rodzicom, że wychodzę. - przygryzłam wargi na widok wielkiego uśmiechu chłopaka. - Gotowa!
- No to chodź. Chłopcy już czekają. - powiedział, a ja rozejrzałam się.
- Niby gdzie? Nie widzę ich tu. - poinformowałam kolegę.
- W moim domu. „Kino” to jest telewizor i wygodna kanapa w moim salonie. - zaśmiał się. - nie lubimy się pokazywać zbyt często w miejscach publicznych. Wiesz, te piszczące fanki.

Przeszliśmy jakieś 10 kroków, czułam wzrok chłopaka na moim ciele. Gdy już chciałam poprosić go żeby przestał... on mnie wyprzedził.

- To tutaj - pokazał mi palcem.

- Co niby tutaj jest? - spojrzałam na budynek, przypominając sobie wczorajszy tłum nastolatek w tym miejscu.
- No mój dom.
- No to ci powiem, że naprawdę masz czasami głośno pod oknami.
- Wiem, wczoraj też byli chłopcy ale ktoś napisał na twitter'ze i dlatego było tak głośno... Aaa! Tak na zapas, przepraszam jakby cię ktoś rano zbudził... sąsiadko.

Tym zadaniem uświadomił mi coś ważnego. Otóż Zayn był moim sąsiadem. Mieszkał w domu obok. Stałam jak słup soli wpatrując się raz na chłopaka, raz na jego dom. W mojej głowie krążyło tysiące pytań.”Dlaczego mi nie powiedział?”, „Dlaczego mieszkam obok niego?” itp. Zaprosił mnie do środka. Usiedliśmy wszyscy na sofie. Niall włączył film. Był dość nudny, więc Louis szybko go wyłączył. Chłopcy opowiadali mi o śmiesznych przygodach. Mimo to, że obok mnie siedzieli, czułam samotność. Nie potrafiłam się z nimi śmiać.

- Chłopcy... Przepraszam was, ale ja już wrócę do domu. - oświadczyłam kolegom.

- Ale dlaczego? Co się stało? - zmartwił się Niall
- Bardzo cię zanudzamy? - spytał się mnie Harry ze smutną miną
- Nie! Wasze historie są bardzo ciekawe. - uśmiechnęłam się do Harry 'ego. - Po prostu źle się poczułam. - skłamałam.
-Poczekaj! Odprowadzimy cię. - zaproponował Louis.
- Nie trzeba. To przecież dom obok – powiedziałam ubierając buty.
- To nie problem – uśmiechnął się Liam.

Po tych słowach wyszliśmy z domu Zayn 'a, który cały czas milczał. Było mi strasznie głupio. Widziałam jego smutek na twarzy. Chciałam go jakoś pocieszyć, ale nie wiedziałam jak. Chłopcy odprowadzili mnie pod dom. Pożegnałam się z nimi i weszłam do środka.

- No nareszcie jesteś – usłyszałam rodzicielkę.

- Przecież napisałam ci kartkę, że wychodzę. - powiedziałam jej, nie patrząc się na nią.
- Gdzie byłaś i co to za chłopcy? - spytała się mnie podenerwowana matka.
- No mówię ci, że napisałam ci kartkę, która tu leży. Kazaliście mi się zaprzyjaźnić z nowymi ludźmi! To są koledzy z klasy. - krzyknęłam mamie w twarz
- Nie tym tonem młoda damo – wyszedł z kuchni ojciec. - My się o ciebie martwimy. Oni po prostu wyglądali podejrzanie.
- Podejrzanie? Zastanówcie się co mówicie – krzyknęłam.

Biegnąc schodami do mojego pokoju słyszałam jak rodzice rozmawiali na mój temat. Zaczęłam płakać jak mała dziewczynka, której zabrano lizaka. Usiadłam na swoim łóżku. Siedziałam tak przez parę minut. Wstałam i podeszłam do okna. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam znajomą twarz. Moje okno znajduje się na wprost okna Zayn 'a. Uśmiechnęłam się do niego, a po moim policzku spływała łza. Czułam ból w sercu. Znowu pokłóciłam się z rodzicami. Usiadłam na parapecie i włączyłam laptop. Mój nowy kolega zrobił to samo. Włączyłam twitter 'a. Sprawdziłam DM. Było tylko jedno o treści „Dlaczego płaczesz?”. Pytanie zadał Zayn. Uśmiechnęłam się do niego i odpisałam. Za 2 minuty dostałam odpowiedź od niego. Było to było pocieszenie. Uśmiechnęłam się do monitora potem do kolegi. Wyłączyłam laptop i wyszłam z pokoju, przebrałam się w piżamę i wróciłam do okna. Zayn siedział na parapecie rozmawiając z kimś przez telefon. Pomachałam mu na dobranoc i poszłam spać.


Obudziłam się przed siódmą. Po 10 minutach zebrałam się z łóżka i poszłam do łazienki. Spędziłam w niej jakieś 30 minut. Wzięłam torbę i zeszłam na dół. W przedpokoju stała mama, która na mnie czekała. Przeszłam obok niej tak jakbym jej nie widziała.

- Ania! Nie możemy się tak traktować. Jesteśmy rodziną.- krzyknęła.

- Możemy. - odpowiedziałam pod nosem.
- Powiedz co my ci zrobiliśmy, że nas tak nienawidzisz? - spytała się z łzami w oczach.
- Co mi zrobiliście? Ty się jeszcze pytasz co mi zrobiliście? Dużo! Popatrz na mnie! Wiesz co ja przeżywam jak ty z ojcem wyjeżdżacie na spotkania, a ja zostaje z młodą? Wiesz jak traktowana byłam w szkole? Wiesz ile miałam prawdziwych przyjaciół? Wiesz jak bardzo nie chciałam tu przylecieć? Wiesz jak bardzo zniszczyliście moje życie tą waszą „kasą”? Nie!!! - krzyknęłam jej prosto w twarz i wybiegłam z domu.

Nigdy nie czułam się tak źle. W końcu wyrzuciłam z siebie tą całą złość. Nie wiem dlaczego ale nagle zaczęłam płakać.

- Czemu płaczesz? -usłyszałam znajomy męski głos.

- Nie ważne, nie ma o czym mówić. - odpowiedziałam na pytanie. – Co tu robisz Liam?
- Czekam na Zayn 'a. Chcesz chusteczkę? - zaproponował.
- Nie dzięki. - odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem na twarzy. - Spotkamy się w szkole.- dodałam i odeszłam.

Szłam siedem minut, aż w końcu stanęłam pod bramą do szkoły. Ujrzałam jak Emma i jej kumpele się kłócą. Wyglądało to strasznie, jakby miało dojść zaraz do bójki. Stanęłam bliżej drzwi i czekałam na Martę. Słyszałam jak dziewczyny wymawiały moje imię. Jedna z dziewczyn, chyba Mia broniła mnie. Megan z Emmą odeszły. Mia płakała. Zastanawiałam się czy mam do niej podejść. Spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się do dziewczyny. Mia odwzajemniła uśmiech. Dostałam SMSa „Nie czekaj na mnie. Jestem chora. Marta” Odczytałam go i skierowałam się w stronę drzwi wejściowych.

- Ej! Co tak przed nami uciekasz? - Usłyszałam krzyk Niall 'a

- No nie wiesz? Zapomniała o marchewkach. - odpowiedział żartem Louis.
- Cześć. Przepraszam, ale jestem dzisiaj troszkę złym humorze. -opowiedziałam.
- Znowu płakałaś? - Zayn spojrzał się na mnie ze smutkiem w oczach.
- Nie! Skąd taki pomysł?!
- Liam nam mówił, że widział cię jak płakałaś. - dodał Harry.
- Liam! Czemu im powiedziałeś? Przecież nie musieli wiedzieć. - powiedziałam z wyrzutem koledze.
- Przepraszam, nie chciałem. Jakoś tak wyszło- odpowiedział Liam.
- Dlaczego płakałaś? - spytał Niall.
- Z tego samego powodu co wczoraj... Pokłóciłam się z rodzicami. W sumie żadna nowość. - zaczęłam szlochać.
- Nie płacz już, będzie dobrze. - przytulił mnie Harry.
- Uśmiechnij się... to nie pierwszy i ostatni raz – dodał Liam
- Masz – powiedział Zayn i podał chusteczkę – Nie płacz, bo my tu zaraz będziemy płakać. Nie chcesz widzić płaczącego Louis'a Uwierz! Uśmiechnij się - po chwili przytulił mnie.
- Dzięki... - zatamowałam łzy i starałam się szybko doprowadzić do porządku.

Cała się rozmazałam. Wyglądałam koszmarnie... Chłopcy mnie pocieszali i mówili, że ładnie wyglądam, chociaż tak naprawdę wyglądałam okropnie. Gdy już doszłam do takiego stanu, żeby pokazać się ludziom, przytulili mnie.

- Dobra możemy wejść do szkoły? - spytał się Louis – i już nie płacz.

_______________________

Rozdział do dupy!!! Nie podoba mi się! Jakaś masakra... Nawet nie liczę na komentarze...

Obiecuje, że jutro dodam 4 i będzie ciekawszy.... Jakaś jedna wielka masakra dzisiaj! Mam doła... może dlatego. Przepraszam za błędy.

sobota, 26 listopada 2011

Rozdział 2 "Nowi znajmoi"


Weszłam na drugie piętro, ludzie gapili się na mnie jak na ufo. Zastanawiałam się dlaczego? Rozglądając się za salą od matematyki, ktoś mnie zaczepił. Była to Marta.

- Widzę, że już poznałaś jednego z pięciu najbardziej pożądanych chłopaków w naszej klasie, ba w szkole. Uważaj na nich. - uśmiechnęła się do mnie po czym złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła w kierunku klasy matematycznej.

- Dlaczego mam na nich uważać? - spytałam się z nutką zażenowania w głosie.
- Widać, że nie wiesz kim oni są. Cała piątka to gwiazdorzy zespołu One Direction. Zajęli trzecie miejsce w siódmej edycji X-factor. Większość małolat w promieniu 200 kilometrów chcą się z nimi umówić. - uświadomiła mi moja nowa koleżanka.

Zadzwonił dzwonek i wszyscy weszli do klasy. Usiadłam między Martą, a Emmą. Dziewczyna spojrzała się na mnie z lekką ironią w oczach. Jakby chciała mnie stąd wyrzucić. Całą kolejną lekcje przesiedziałam w milczeniu wpatrując się w tablicę. Zadzwonił dzwonek. Wszyscy pognali na stołówkę... Ja szłam na samym końcu. Myślałam o moich przyjaciołach, którzy zostali w Polsce. Zastanawiałam się kiedy ich zobaczę. Gdy dostałam talerz z moją porcją lunch 'u rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu wolnego miejsca. Nagle ktoś krzyknął mi do ucha.

- Zapomniałaś, że obiecałaś usiąść z nami!

- Co? Nie krzycz tak, słyszę cię! - powiedziałam ze złością.
- Nie jestem tego taki pewien. Stałem obok ciebie 2 minuty i do ciebie mówiłem, a ty jak słup soli... nawet nie raczyłaś się odwrócić. - wypomniał mi brunet.
- Przepraszam... Zamyśliłam się. Musisz mi wybaczyć... To gdzie siadamy.
- Tam. - pokazał mi na stolik przy którym siedziało 4 chłopaków.
- Cześć jestem Naill. - wyciągnął rękę blondyn.
- Ja jestem Liam.
- Harry, ten najładniejszy. - zaśmiał się loczek.
- I skromny – dodał chłopak, którego imienia jeszcze nie znałam. - Ja jestem Zayn. Fajnie cię poznać – uśmiechnął się do mnie i usiadł.

Przez cały lunch opowiadali mi swoją historię. Byłam bardzo zaciekawiona ich przygodami. Słuchałam ich z ciekawością. Nie przeszkadzało mi nawet to, że Emma wraz ze swoimi przyjaciółkami siedziała stolik obok i mnie obgadywała. Jedna z dziewczyn chodziła zbyt często do solarium co było widać na jej cerze... a druga? Druga była normalna... może tylko miała zbyt dużo makijażu na twarzy... Wydaje mi się, że była również uważana za lasie. Ale pomyłki się zdarzają. Wiem co mówię, w mojej starej szkole uważali mnie za zbuntowaną siedemnastolatkę, która ostro się maluje, uciekła dwa razy z domu i zrobiła sobie tatuaż. Która wszystko robi na złość! Ja taka wcale nie jestem... Co prawda uciekłam z domu i zrobiłam sobie tatuaż bez wiedzy rodziców. Ale co w tym złego? To jest mój styl, taka jestem i nic, ani nikt mnie nie zmieni.

- Nie martw się tym, że Megan, Mia i Emma cię obgadują. One na wszystkich obgadują - powiedział szeptem Liam.

- Ale ja się wcale nie przejmuję. W Polsce uważano mnie za zbuntowaną idiotkę. Wszyscy mnie obgadywali to norma. - odpowiedziałam po czym wstałam i wyszłam ze stołówki.

Szłam pustym korytarzem... Czułam pustkę w sercu. Wyciągnęłam mojego iPhona z prawej kieszeni podartych dżinsów. Wpatrywałam się w ekran telefonu zastanawiając się nad tym czy zadzwonić. W mojej głowie biło się ze sobą tysiące myśli . Zwyciężyły te, które kazały mi nie dzwonić. Które kazały mi zerwać kontakty z ludźmi z Polski... Schowałam telefon do kieszeni i poszłam dalej. Wyszłam na plac szkolny. Wokół kręciło się dużo ludzi. Kojarzyłam kilku z mojej klasy. Poznałam Matt 'a i Sophie. Podeszłam do Sophie i spytałam.

-Przepraszam, ale gubię się jeszcze w szkole. Możesz mi powiedzieć co mamy następne i w której klasie?
- Następną mamy chemię w sali 35. Znajdziesz ją naprzeciwko kantyny. - odpowiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy i odeszła.
- Ej... Ty jesteś ta nowa? Czekaj... jak ona miała na imię... Aia? - spytał się Matt.
- Ta... Jestem ta nowa i mam na imię Ania. - odpowiedziałam i odeszłam.

Usiadłam na ławce i przyglądałam się jak chłopcy grają w kosza. Naill biegł z piłką, podał ja Harry'emu, który wycelował nią w kosz. TRAFIŁ! Megan wstała i zaczęła krzyczeć i gratulować chłopakowi. Zaczęłam się śmiać. Widok sztucznego szczęścia plastiku rozbawił mnie tak, że poleciała mi łza. Mia spojrzała się na mnie, a ja odwróciłam się w druga stronę... Zobaczyłam, że Zayn przygląda się mi z uwagą i również się śmieje. Spojrzałam mu w oczy. Patrzyliśmy się tak na siebie przez kilka sekund po czym odwrócił wzrok. Uśmiechnęłam się delikatnie i wróciłam do szkoły. Po drodze zatrzymałam się przy mojej półce. Gdy ją otwierałam z szafki wyleciała karteczka z napisem „Uśmiechaj się częściej, proszę”. Na mojej twarzy ukazał się „banan”. Wzięłam książki do chemii i poszłam pod klasę. Gdy zadzwonił dzwonek, wszyscy weszli do klasy. Usiadłam obok Zayn 'a i Louis 'a, bo tylko tam było miejsce. Przez całą godzinę chłopcy rozśmieszali mnie. Resztę dnia szkolnego spędziłam rozmawiając z chłopcami, Martą i Matt 'em. Wszyscy okazali się bardzo pomocni.

O godzinie 15 wyszłam ze szkoły. Pod budynkiem stali chłopcy z One Direction. Spojrzałam się na nich zdziwiona.

- Co wy tu robicie?

- Czekamy na ciebie. - odpowiedział Hazza.
- Tak myśleliśmy, że odprowadzimy cię do domu – dodał Naill.
- Miło z waszej strony, ale ja mieszkam dwie ulice dalej... Nie musicie. - odpowiedziałam ze śmiechem z min Zayn 'a.
- Co jest w tym śmiesznego? Że się koledzy o ciebie troszczą? -spytał się Liam
- Nie... To jest bardzo miłe z waszej strony, ja się śmieję z Zayn 'a. Z jego min. - pokazałam na Mulata palcem.
- No tak cały Zayn... Z nim to zawsze jak z dzieckiem – zakpił Louis.

Po ośmiu minutach doszliśmy do mojego domu. Stanęliśmy na progu i pożegnałam się z każdym. W momencie, gdy wchodziłam do domu Louis wyskoczył z pytaniem

- Ania! Może chciałabyś pójść dzisiaj z nami do kina?

- Z wami? - spytałam wpatrując się na każdego.
- Z nami, to co? - powiedział Liam.
- Z miła chęcią. - uśmiechnęłam się.
- To będę po ciebie o 17. - dodał Zayn i wszyscy się rozeszliśmy.

Wchodząc do domu byłam szczęśliwa, że nikogo nie ma w domu. Zdjęłam moje trampki i rzuciłam w kąt wraz z torbą.

________________________

Troszkę mi się nie udał ten rozdział. Ale mam nadzieję, że wam się spodoba.
Mam nadzieje, że wam się choć minimalnie spodoba.
Dziękuję za miłe komentarze pod tamtym postem. Zachęcam do komentowania.
Przepraszam za błędy. x.

czwartek, 24 listopada 2011

Rozdział 1 "Cześć"

Rodzice cały czas powtarzają mi, że na pewno spotkam tu nowych ludzi i znajdę nowych przyjaciół. Tylko, że ja nie chcę znaleźć sobie nowych przyjaciół! W ogóle ich nie rozumiem, jak oni mogli mi coś takiego zrobić! Mówiłam im, że chcę zostać w Polsce, że nie chcę przeprowadzać się do Londynu. Mam w końcu prawie 18 lat i sama mogę decydować o moim życiu. Ale oni postawili na swoim. I wylądowałam w Londynie! Rodzice twierdzili, że powinnam się cieszyć, że zamieszkam właśnie w takim mieście, że nie jedna osoba w moim wieku chciałaby być w mojej skórze. Ale ja nie jestem z tego powodu szczęśliwa.

Od kiedy się dowiedziałam, że mamy się przeprowadzić do Londynu, nie odzywałam się do nich. Nasze krótkie wymiany słów zazwyczaj kończą się kłótnią. Więc po co mam się do nich odzywać? Wystarczająco zniszczyli moje życie... Gdy jechaliśmy taksówką, mama pokazywała mi i mojej szczeniakowatej siostrze ciekawe zakątki miasta. Nie chciałam jej słuchać. Nałożyłam moje kolorowe słuchawki na uszy i pogłośniłam muzykę tak, żeby nikogo nie słyszeć. Po trzydziestu minutach dojechaliśmy do naszego nowego „domu”. Wysiadając z samochodu zauważyłam tłum rozkrzyczanych nastolatek. Spojrzałam na nie z lekkim poirytowaniem. Po jakiś trzech minutach znalazłam się w swoim „nowym” pokoju. Rozpakowałam się, obkleiłam ścianę zdjęciami moimi i moich przyjaciół. Zrobiłam kilka innych rzeczy, żeby poczuć się tak jak w Polsce. Gdy skończyłam był już późny wieczór. Położyłam się na moim nowym łóżku. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Mama obudziła mnie rano. Byłam na nią zła. Spojrzałam na zegarek na którym widniała godzina 7:03. Wstałam i poszłam do łazienki. Wzięłam szybką kąpiel, wyprostowałam włosy,ubrałam i pomalowałam się. Po jakiś 30 minutach zeszłam do kuchni, gdzie czekało na mnie śniadanie. Spojrzałam na moich rodzinę i wyszłam z kuchni.

- Wychodzę, nie jestem głodna. Zjem coś w szkole. - powiedziałam i wyszłam.

Do szkoły miałam tylko dwie ulice, więc po 6 minutach byłam już przed wielkim gmachem mojej nowej szkoły. Gdy weszłam czułam jak wszyscy się na mnie dziwnie patrzą. Nie zwracałam na nich najmniejszej uwagi. Skierowałam się do sekretariatu, gdzie miałam dostać mapkę szkoły i kluczyk do szafki.

- Dzień dobry. Ja jestem Ania. Ta nowa uczennica.

- O! Witaj. Przyszłaś zapewne po mapkę i po kluczyk do szafki – odpowiedziała starsza miła pani.
- Tak – potwierdziłam kiwając głową.
- Proszę tu masz mapkę, a tu masz kluczyk. Twoja szafka ma numer 304. - powiedziała staruszka podając mi klucz i kartkę A4.

Zadzwonił dzwonek i starsza pani oznajmiła mi:

- Chodź zaprowadzę Cię do klasy. Nie przeraź się. Wiesz to jest szkoła prywatna. Więc chodzą tu rozpieszczone i sławne dzieciaki.

- Zdaje sobie z tego sprawę, ale dlaczego mi to pani mówi.
- Bo widzę, że jesteś całkiem inna i wiem, że będzie ci trudno. Tym bardziej w twojej klasie. Musisz wiedzieć, że do tej klasy chodzą plastikowe dziewczyny. - dodała kobieta.
- Dziękuje, że mi to pani mówi. - uśmiechnęłam się do sekretarki.
- To tutaj. Gotowa aby wejść? - pokiwałam jej twierdząco głową, po czym weszła do środka, a ja za nią. - Przepraszam. Pani Smith to jest nowa uczennica. - powiedziała i wyszła.
- Dzień dobry, cześć – powiedziałam, słysząc szepty w całej klasie.
- Witaj. Przedstaw się nam i powiedz nam coś więcej o sobie. - zaproponowała mi nauczycielka.
- Mam na imię Ania i pochodzę z Polski... Właśnie się tu przeprowadziłam...Mam prawie 18 lat. Bardzo się cieszę, że będę chodzić z wami do klasy – dodałam z sarkazmem.
- A lubisz marchewki?
- Louis! - krzyknęła nauczycielka na chłopaka o olśniewającym uśmiechu. - Dziękujemy ci Aniu. Usiądź koło Marty. - pokazała mi na wolne miejsce obok blondynki.

Usiadłam koło niebieskookiej blondynki, która uśmiechnęła się do mnie.

- Cześć, jestem Marta. - wyciągnęła rękę tak żeby nikt nie widział.

- Ania. Miło mi cię poznać.
- Nie przejmuj się Louis'em . Pyta o to wszystkie ładne dziewczyny.

Przez resztę lekcji przesiedziałam w ciszy czytając „karteczki” od moich nowych kolegów i koleżanek z klasy. Wyrażali w nich chęć do poznania, prawili komplementy oraz podawali numery telefonów. W końcu zabrzmiał dzwonek na który oczekiwałam... Wszyscy wybiegli z klasy... Tylko ja wyszłam z niej ostatnia. Szukając mojej szafki wpadłam na bruneta, który spytał się mnie czy lubię marchewki.

- Przepraszam... Nie chciałam, naprawdę. - wydukałam, a chłopak uśmiechnął się do mnie.

- Nic nie szkodzi. Pomóc ci w czymś? - spytał się, a ja poczułam jak się rumienie.
- Nie... Znaczy tak. Nie mogę znaleźć mojej szafki. W Polsce takich nie ma i nie orientuje się w numeracji tych półek. - tłumaczyłam brunetowi.
- Spokojnie, rozumiem! Jaki masz numer? - po raz kolejny spytał się mnie. -304... -powiedziałam i pokazałam mu numerek na kluczyku.
- Chodź, pokaże ci... A tak w ogolę to ja jestem Louis.
- Ania.

Resztę drogi spędziliśmy w ciszy. Gdy już doszliśmy do szafki z numerem „304” Louis spytał się mnie

- Chciałabyś zjeść z nami lunch?

- Z nami? - spytała się patrząc na niego jak na ufo.
- No wiesz... Ze mną i z tym kolesiem, którym siedziałem na biologii. Jeszcze z tymi dwoma, którzy siedzieli przed nami i tym jednym za mną.
- Z miła chęcią... Na następnej przerwie? Louis gdzie mamy kolejną lekcję?
- Na drugim piętrze w sali 28. - uśmiechnął się po czym zniknął z pola widzenia.

________________
Mam nadzieję, że wam się spodoba. Zachęcam do komentowania :)
O chłopcach będzie w 2 części.
Komentujcie proszę!!! Przepraszam za błędy.

środa, 23 listopada 2011

wtorek, 22 listopada 2011

Bohaterowie

Ania
Zbuntowana 17-nastolatka. Przeprowadza sie wraz z rodziną do Londynu. Jest obiektem westchnień wielu chłopaków. Po pewnym czasie zaprzyjaźnia się z Mia i Martą.
Julka
Ma 14 lat. Jest młodszą siostrą Ani. Podziwia swoją siostre i próbuje ją naśladować. Jest fanką One Direction. Jest zauroczona Harry 'm
Marta
Cicha 17latka. Ułożona dziewczyna. Jako pierwsza zaprzyjaźnia się z Anią. Nie lubi być w centrum uwagi.

Mia
Żywiłowa nastolatka. Ma 17 lat. Uważana jest za szkolną lasię. Udaje, że jest wredna, a tak naprawdę to miła dziewczyna. Później przyjaciółka Ani.

Matt
Ma 17 lat. Chodzi z Mią. Wesoły i przyjazny. Kocha fotografować, podróżować i poznawać nowych ludzi.

Emma
Ma 17 lat. Przyjaźni się z Megan. Jest wścibska i wredna. Nie lubi poznawać nowych ludzi. Zakochana jest w Matt 'cie. Nie lubi Ani.

Megan
Ma 17 lat. Jest typową solarą. Jej "przyjaciółką" jest Emma. Jest strasznie zasdrosna o chłopaków z One Direction. Zakochana w Harry 'm.

One Direction.
Od lewej: Liam - chłopak, na którym można polegać, bardzo romantyczny. Naill - wszędzie go słychać, jest strasnie wygadany. Zayn - ma świetnie wyrzeźbione ciało, dba żeby nosić modne ciuchy. Louis - przy nim wszyscy płaczą ze śmiechu. Harry - na jego widok wszystki dziewczyną miękną kolana i szybciej bije serce, uwielbia się przytulać.